Do zobaczenia: Skyfall
22 lutego 2016Nie jestem fanką Bonda i jak dotąd obejrzałam tylko kilka części, jednak mam klasyczne skojarzenia z tym cyklem filmów – ładne samochody, piękne kobiety, niebezpieczni złoczyńcy i pomysłowe gadżety. Z tego powodu Skyfall trochę mnie zaskoczyło.
Oczywiście, nie można powiedzieć, że wszystko, z czego Bond jest znany znikło – wciąż mamy widowiskowe pościgi, dużo wybuchów, podziwiamy niezwykłą (i przerysowaną, tym razem wyjątkowo mocno) sprawność agenta. James Bond pozostaje Jamesem Bondem do końca, choć od pewnych schematów odchodzi. Może to nawet lepiej, seria dzięki temu się rozwija.
Fabularnie też nie powiem, by było jakoś nadzwyczajnie. Wyraźnie widać, że to film-pożegnanie i że w kolejnych będzie już inaczej. Sama śmierć jednej z ważniejszych postaci jest zapowiedzią dużych zmian, ale widać je już wcześniej. Widać, że zmienia się władza, zmienia się podejście do służb specjalnych i agentów. Sam Bond też się starzeje. Bardzo wyraźnie widać to szczególnie w przypadków testu przed dopuszczeniem do misji. I tym bardziej zaskakuje jego późniejsza sprawność.
Skyfall mam ochotę potraktować jako swoistą zapowiedź zmian i początek czegoś nowego. Cały czas odnoszę wrażenie, że jest po prostu przejściowy – ma pozamykać pewne wątki, otworzyć inne i pozwolić Bondowi iść dalej, już bez bagażu przeszłości i utartych schematów. Czy to przekonanie się sprawdzi zobaczę za jakiś czas – nie spieszy mi się z oglądaniem Spectre.