[103] Pochłaniacz
2 grudnia 2015Zaczęło się całkiem fajnie – dwa morderstwa, próba samobójcza w latach 90., kolejne morderstwo w 2013, czyli już współcześnie dla fabuły. A potem… Opisy. Bohaterów i ich życia osobistego. Technik policyjnych. Rozważań, które w sumie nic nie wnoszą. I rozmowy, z których też niewiele wynika. Jakaś akcja, jej zwroty, nieoczekiwane zakończenie…? Nie tym razem. Jest za to rzadko spotykane zagmatwanie. Lubię skomplikowaną fabułę, ale w przypadku Pochłaniacza chwilami miałam problem ze zrozumieniem co się dzieje. Sprawy nie ułatwiała ilość bohaterów – nawet jeśli nie pojawiają się osobiście, to są wspomniane nazwiska. Ich zapamiętanie bywało problematyczne i na początku parę razy zdarzyło się, że kiedy postacie rozmawiając o kimś używały na zmianę imienia, nazwiska i pseudonimu, to miałam problem z ogarnięciem, że to ta sama osoba.
Skoro już tyle miejsca poświęcono opisom postaci, to można pomyśleć, że są świetnie wykreowane, unikatowe i warte zapamiętania. Ale też nie. Właściwie interesujący są tylko ci, którzy nie zostali tak szczegółowo przedstawieni – stanowią jakąś tajemnicę. Pozostali… Są. Nie można się do nich przywiązać, bo kreacja jest dość nijaka. Jedyna scena, która zapadła mi w pamieć miała miejsce w domu Ducha – była realistyczna i mówiła więcej o postaci niż kilkadziesiąt stron poświęconych Zauskiej, z których wiem tylko, że jest alkoholiczką i ma córkę. I kilkadziesiąt innych o samym Duchu… Jekyl jeszcze mi się podoba. Rzadko się pojawia, ale jest wyraziście skonstruowany. Nie poświęcono mu masy miejsca na opisy osobowości i ulubionego syna ciotki matki, tylko parę wzmianek. Wystarczyło.
Plusem dla powieści jest szczegółowość i prezentacja danych dotyczących pracy policjantów – techników, procedur, metod przesłuchań, oględzin miejsca zbrodni… Są ciekawe, autorka na pewno poświęciła dużo czasu na przygotowanie. Szkoda, że podała wszystko w sposób tak ciężkostrawny.
Nie podobał mi się Pochłaniacz, męczyłam go rekordowo długo – ponad półtora miesiąca. Okularnik też czeka w stosiku na przeczytanie, ale nim się za niego wezmę jeszcze dużo wody upłynie.
Autor: Katarzyna Bonda