Do zobaczenia: Filary Ziemi
21 września 2015„Filary Ziemi” są serialem na podstawie książki Kena Folletta o tym samym tytule. Jednej z moich ulubionych książek, swoją drogą, więc wymagania wobec serialu miałam spore. Trochę dziwię się sobie, że dopiero teraz postanowiłam go obejrzeć – już nawet w TVP leciał kilka lat temu.
źródło |
przypadku Jacka (Eddie Redmayne) miałam ochotę parę razy podać mu chusteczkę, bo prawie się ślinił – raz: na widok Alieny (Hayley Atwell), dwa: miał tak bezmózgi, pozbawiony inteligencji wyraz twarzy, że dziwiłam się, iż ślinę potrafi jeszcze utrzymać w buzi. Było tak tylko na początku, później sytuacja się poprawiła. Przyznam jednak, że zdążyłam zacząć się martwic o to, czy czasem twórcy nie zniszczyli jednej z najlepszych postaci. Obawa okazała się na szczęście niesłuszna. Zepsuli za to Philipa (Matthew Macfadyen) – nie da się ukryć, że w książce mimo że był pobożny, był również inteligentny, tu tej inteligencji trochę zabrakło. Właściwie zrobiono z niego kogoś w stylu fanatyka pozbawionego wszystkich wad, poza jedną – naiwnością. Perfekcyjnie za to wypadli Ellen (Natalia Worner) i Tom (Rufus Sewell) – nie tylko jako postacie zgodne z książkowym pierwowzorem, ale i pod kątem gry aktorskiej. Postacie przez nich stworzone były naprawdę reale, nie miałam wrażenia, że oglądam film – byli naprawdę żywymi ludźmi. Ach, podobnie było z Waleranem (Ian McShane)! I Williamem (David Oakes), choć jego postać została nieco zmieniona względem pierwowzoru – niestety tym razem szkoda była duża, bo Follett stworzył postać zdecydowanie bardziej skomplikowaną niż przedstawiono w serialu. Tutaj muszę się przyznać, że mój żal może być zwiększony tym drobnym szczegółem, że do roli Williama wybrano najładniejszego aktora w serialu, a jego postać do przyjemnych nie należała… Ale postacie już chyba wypad porzucić, starczy jeśli powiem, że wszystkie naprawdę były doskonale dopracowane, a aktorzy popisali się swoją grą.