[57] Zmiana
19 lutego 2015Autor: Hugh Howey
Rok wydania: 2014
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 637
Parę miesięcy temu pisałam o Silosie, pierwszym tomie trylogii Howey’a. Bardzo mi się podobał, ale zakończenie brzmiało ostatecznie, jakby nie miało być kontynuacji. Wiadomość o dwóch kolejnych tomach wydawała się dziwna. Co tu jeszcze można dodać? Miałam parę pomysłów, ale to, co autor zrobił, nie przyszło mi do głowy i sprawiło, że pisanie recenzji odwlekałam, jak mogłam.
Donald właśnie został kongresmenem. Pierwsze zlecone mu zadanie jest bardzo nietypowe i pozornie niezwiązane z objętym stanowiskiem – ma zaprojektować schron przy Ośrodku Przechowywania i Unieszkodliwiania. Jak bardzo dziwi się, gdy takich schronów powstaje pięćdziesiąt, a on sam musi zamieszkać i pracować w jednym z nich. Przez kilkaset lat.
Fabuła po raz kolejny zaskakuje i jest na naprawdę wysokim poziomie. Obejmuje kilka okresów rozdzielonych wieloletnimi przerwami od powstania Silosów do wydarzeń opisanych w pierwszym tomie. Liczne zwroty akcji są równie spektakularne, co w części pierwszej, ale nie zawsze ich przyczyny są znane – pozostało sporo tajemnic do wyjaśnienia w ostatnim tomie. Wątek miłosny, tak typowy dla dystopii, zostaje zepchnięty na margines i ma znaczenie tylko dla kreacji bohaterów.
Część fabuły dotyczy również Jimmy’ego, bohatera znanego już z pierwszej części, i jest najciekawsza. Pokazuje upadek 17. oraz to jak chłopak sobie później radził. Jego wątek wprowadza element grozy i świetnie pokazuje zmiany, jakie zachodzą w psychice samotnego, mieszkającego wśród trupów dorastającego człowieka.
Tym razem czas akcji ma kluczowe znaczenie – działania Donalda to wyścig z nim. Nigdy nie jest pewien, czy zdąży ocalić Silosy, czy zdoła dotrzeć do prawdy i czy jeszcze jakąś zmianę odbędzie. Z drugiej strony ma inne znaczenie – sto lat od jednego ludobójstwa świat zaczyna przygotowywać się do kolejnego i je realizuje. Ma po raz kolejny zacząć od nowa, odbudować cywilizację… Zaczynając w punkcie wyjścia – bez technologii, ale z takimi samymi przywódcami i polityką, jak dotychczas. Pozostają pytania, czy to ma sens i jaka jest szansa powodzenia?
Postacie w „Zmianie” nieco rozczarowują – dobrze wykreowane są tylko dwie, Donald i Jimmy. Obaj są świetnie przedstawieni z motywami, celami, tłem psychologicznym, jest masa opisów i wydarzeń pokazujących jak się zmieniali, co do tego prowadziło, ale czuję niedosyt. Pojawiło się przynajmniej dwóch innych bohaterów, którzy również odegrali bardzo dużą rolę, ale zostali potraktowani po macoszemu – ich charakter wydał mi się bardzo jednostronny, motywy słabo uargumentowane i, przynajmniej w przypadku Thurmana, nadmiernie wyidealizowane.
„Zmiana” dużo wyjaśnia, ale pozostawia jeszcze więcej pytań, nie tylko o dalszą fabułę i liczne tajemnice skryte pod ziemią. Dotyczą również ludzi jako takich, ich podejścia do świata, całych społeczeństw, powtarzalności historii… I dużo więcej. Trylogia „Silos” przestaje być tylko dobrą powieścią, a zyskuje wiele poziomów znaczeniowych i przesłanie.