Kobiety i pieniądze

21 grudnia 2014 0 przez Aleksandra
W poniedziałek 15. byłam na kolejnym spotkaniu z serii „Gender dla średnio zaawansowanych”. Tym razem zatytułowane było „Księgowanie. Kobiety, pieniądze i literatura”. Odnosiło się pośrednio do książki o tym tytule, ale rozmawiano ogólnie o kobiecie-pisarce. Czasem ogólnie, czasem na przykładach, tych bardziej znanych i mniej. Spotkanie znów prowadziły wykładowczynie z Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego, ale była i pani z czasopisma „Prestiż” oraz ekonomistka (przy takim temacie inaczej być nie mogło) z Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania US.
Oczywiście nie mogło się obejść od wspomnienia o pani Malanowskiej i jej wystąpieniu odnoszącym się do kwoty, jaką zarobiła na książkach. Kwoty zarabiane na książkach nie były jednak tematem przewodnim – może dlatego, że dwie panie prowadzące to pisarki. Pojawiły się wnioski, że lepiej mieć bogatego męża i startować na jego ramionach, ale raczej z boku. Ważniejsze było zagadnienie jak na książkach zarabiać. I na jakich. Wniosek był jeden – sprzedaje się to, co proste oraz to, z czym kobiety mogą się utożsamić. Książki nie o idealnych bohaterkach, a o niedoskonałych. Nie powiem, coś w tym jest. Popularne obecnie książki o kobietach, to te, w których kobieta nie jest perfekcyjna – „Dzienniki Bridget Jones”, seria erotyków „50 Odcieni” James… Bohaterki w nich są schematyczne, proste. Mają całkiem sporo „ubytków” – a to nieśmiałość, a to uroda nie taka… W erotykach, według prowadzących, dodatkowo pogłębiona jest intymność, co również przyciąga czytelniczki. Cóż… Albo czytałam wybitnie kiepskie erotyki, albo tej intymności nie potrafię dostrzec. Prędzej infantylność.
W trakcie spotkania zastanowiono się również nad kilkoma innymi kwestiami, jak popularność bio- i

źródło

autobiografii – zwykle podobno powstają, bo autor nie umie pisać, ale chce – jak Jaruzelska*, albo traktuje się je jako wprawkę – przykład jak wyżej. No i na nazwisku można zarobić. Znane nazwisko oznacza, że książka będzie lepiej promowana – nie sprzedaje się działa a nazwisko. Smutna prawda, ale użyteczna. Wywołała bunt w jednej z koleżanek, z którą na spotkaniu byłam. Zresztą nie tylko to – również samo podejście do książki i pisania, jako czegoś, co ma za wszelką cenę przynosić zysk. Nie powiem, podejście „kasa za wszelką cenę+książka” i we mnie budzi negatywne emocje, ale bez przesady – autor też żyje i ma potrzeby niższego szczebla – je, pije, chce posiedzieć w cieple, a żeby pisać potrzebuje czegoś poza kartką i długopisem. Które też kosztują. Skoro tak, to rzeczywiście powinien zarabiać adekwatnie do włożonej pracy, ale tutaj mamy brutalną ekonomię – pisarz zarabia więcej, więc albo wydawnictwo zarabia mniej (i osoby pracujące przy korekcie, wydaniu, promocji itd.), albo cena książki rośnie. Wydawnictwo zarabia mniej, to upada. Cena książki rośnie, mniej osób kupuje, wydawnictwo upada. Wydawnictwo upada – pisarz jest bezrobotny lub pisze dla innego wydawnictwa, aż sytuacja się powtórzy. Sytuacja jest patowa, nie da się z niej wybrnąć, więc i dyskusja na ten temat wydaje mi się bezsensowna.

Wątków poruszono jeszcze kilka, w sposób bardziej lub mniej rozwlekły, bardziej lub mniej ciekawy – te wywołały największe emocje i na nich najbardziej się skupiono, wracały przez cały czas, a i mnie najbardziej zainteresowały. nie sposób poruszyć wszystkich kwestii, nad którymi się zastanawiano w trakcie spotkania w jednym poście. Nie sposób byłoby to zrobić w kilku – wszystko przebiegało na zasadzie swobodnej dyskusji i każdy mógł zapytać o interesującą go kwestię.

*Dokładnie taki przykład padł na spotkaniu – nie oceniam twórczość Pani Jaruzelskiej, bo nie miałam z nią dotąd do czynienia.