[45] Taki książę to miałby ze mną ciężkie życie… – „Rywalki. Książę i Gwardzista”
13 grudnia 2014Liczba stron: 224
źródło |
„Książę i Gwardzista” to książka zawierająca dwa opowiadania odnoszące się do serii „Selekcja” Kiery Cass. Pierwsze opowiadanie jest napisane z punktu widzenia księcia i opowiada o przygotowaniach do Eliminacji oraz jej początku – poznanie Mer, pozbycie się kilku dziewczyn. Kolejne opowiadanie jest napisane z punktu widzenia Aspena i opowiada o… Właściwie tylko o jego emocjach i niesamowitej zaborczości wobec Mer. Na końcu jest parę rozdziałów zawierających drzewa genealogiczne oraz pytania z odpowiedziami autorki.
Zacznę może od bohaterów – America jest irytująca już od pierwszego pojawienia się. Bezczelna, arogancka, bezmyślna, kompletnie niewychowana, co widać już od pierwszego spotkania. Maxon był nią zachwycony – jej, dziewczyna mi się postawiła! Ja nie byłam – no kurczę!, przecież to było niesamowicie płytkie. Kto normalny wrzeszczy na nowo poznaną osobę, która mu pomaga?! Jasne, Mer zauważyła później swój błąd, nawet przeprosiła. I dalej zachowywała się arogancko. Chwilami była bardziej dumna od księcia. Nic w sumie w tym dziwnego nie ma, bo książę to dupa.
Nie jest dla mnie wiarygodny dziewiętnastolatek, który nigdy się nie całował, który nie ma znajomych czy przyjaciół, który nawet nie pomyślał, by buntować się przeciw ojcu. Serio – nie ma opcji. Zwłaszcza, że jest księciem. Utrzymanie jakichś stosunków z rówieśnikami nie powinno być problemem – w końcu oni wszyscy razem będą kiedyś stanowić o stosunkach międzynarodowych. Lepiej, by się znali i dogadywali. Są w tej samej sytuacji. Zwłaszcza, że jego ojcu najwyraźniej zależy na umocnieniu pozycji politycznej przez kraj. A nawet jeśli nie ma mowy o znajomościach z licznymi rówieśnikami z innych państw, to chociaż z własnego – halo, polityka wewnętrzna też jest ważna! Też trzeba dbać o rodaków i ich samopoczucie. O to, by czuli się ważni. Oczywiście, chodzi tylko o wyższe kasty, no ale jednak. Tymczasem biedny Maxon był niesamowicie samotny.
Ach, jeszcze jedno – język jakim mówi książę jest niespójny. Najpierw normalnie rozmawia z rodzicami, potem nagle, ni z tego, ni z owego wyskakuje ze zwrotem, którego się nie używa, w pierwszej rozmowie z Mer,a przed kamerami znów zachowuję się swobodnie. Przy kolejnych spotkaniach z Mer mówi jak współczesny człowiek… I wyskakuje z jakąś „moją miłą”, która w żaden sposób nie pasuje do reszty słownictwa. Nie sądzę aby dało się to usprawiedliwić wychowaniem – jak się jest wyuczonym, by mówić sposób określony, to się mówi tak cały czas, nie okazjonalnie.
Aspen… Ten dzielny. I bohaterski. I zakochany w Mer. Podziwiany przez służbę. Dobry, uczynny, miły… Strasznie zaborczy. I nieodpowiedzialny, nie rozumie, że naraża nie tylko siebie, ale i ukochaną.
Skupiam się w zasadzie wyłącznie na postaciach, ale tak naprawdę nie ma w opowiadaniach nic poza nimi – wydarzenia są bardzo skrótowe, a opowiadania skupiają się na emocjach – miłości, niepewności. Są tylko wyjęte z trzech tomów „Selekcji” i przedstawione w inny sposób, z innego punku widzenia.
Wbrew pozorom nie jest to beznadziejna książka. To jest po prostu czytadło, romansidło takie.. Proste, lekkie, bez przesłania. Należy przeczytać bez analizowania. Nie powiem – jakąś przyjemność nawet znalazłam w czytaniu „Księcia i Gwardzisty” – tak niewymagająca lektura bywa przyjemna po ciężkich godzinach na uczelni. Poprawia humor, bo czasami jak się czyta jakieś zwroty czy opis emocji/charakteru postaci, to ciężko nie parsknąć śmiechem. Ale tylko przy dużym zmęczeniu można to czytać. I tylko do czasu aż umysł odpocznie, bo przy analizowaniu tekstu widać niedociągnięcia. I fakt, że książka jest zdecydowanie młodzieżowa.
Co ciekawe, przeczytałam już „Rywalki” i mam na ich temat już inne spostrzeżenia… Mam wrażenie, że ta książka została źle zakwalifikowana – nie powinna należeć do serii, a już na pewno nie jako tom 0,5. Ale ciii, wrócimy do nich w tygodniu 🙂