Marta Giziewicz (wywiad)

Marta Giziewicz (wywiad)

23 czerwca 2022 1 przez Aleksandra

Marta Giziewicz kilka lat temu debiutowała powieścią Kareta, kryminałem osadzonym w Warszawie XIX wieku i zarazem pierwszym tomem Przypadków Konrada Masternowicza. W tym roku ukazała się kontynuacja serii. Jeśli jesteście ciekawi skąd u Autorki zainteresowane XIX wiekiem i do jakiego właściwie gatunku przynależą Przypadki, to zapraszam do przeczytania rozmowy.

Przypadki Konrada Masternowicza opisywane są jako kryminał, sensacja, horror. Który z tych gatunków jest Pani najbliższy i jak sama zakwalifikowałaby Pani serię?

Sensacja najbardziej kojarzy się z nagłymi wydarzeniami, brawurowymi działaniami, wartką akcją, a nie oszukujmy się, Konrad Masternowicz raczej nie jest Johnem McClanem, choć bywa, że biega z rewolwerem w ręku. Dlatego, jeśli miałabym wybierać, które z tych wymienionych trzech gatunków moim zdaniem najbardziej pasuje do Przypadków, to wskazałabym przede wszystkim kryminał, na drugim miejscu – horror. Szczególnie preferuję określenie kryminał z elementami/dodatkiem horroru, bo nie da się jednoznacznie skategoryzować Przypadków – kryminał czy horror – jest to mieszanka (zwłaszcza) tych dwóch gatunków.

Skąd zainteresowanie XIX wiekiem? Jest Pani archeologiem, zwykle kojarzymy ten zawód ze znacznie dawniejszymi czasami, tymczasem tutaj pojawiają się tylko nawiązania do dawniejszych wierzeń.

W sumie to nie jestem archeologiem albo jestem, ale tylko z wykształcenia, od dawna nie eksploruję w poszukiwaniu artefaktów i śladów historii. To dawne dzieje, choć zamiłowanie pozostało. To raczej uczucie nieodwzajemnione; smykałki do zapamiętywania faktów czy dat zdecydowanie mi brakuje. Niemniej jednak lubię obcować z historycznymi miejscami i reliktami historii, czuję bijącą od nich energię, tak jakby „przemawiają” do mnie.

Pytanie, czym są „dawniejsze czasy”? Rozumiem, że chodzi o pradzieje, czyli sięgamy początków osadnictwa, do tego jeszcze starożytność. Prawdopodobnie to z tym najbardziej kojarzy się archeologia – z grobowcem Tutenchamona, greckimi świątyniami i rzeźbami, jak np. Wenus z Milo. Archeologia to też średniowiecze. Archeolog będzie również pracował przy młodszych znaleziskach, podczas wykopalisk może równie dobrze natrafić na przybory toaletowe z XVIII wieku albo żeliwne nóżki od piecyka z początku XX wieku.

Wierzenia, które pojawiają się w Przypadkach, z naszej dzisiejszej perspektywy są oczywiście przestarzałe, ale wzięły się z głębi historii, często przekazywane ustnie, nieraz spisywane. Archeologia Polski zna przypadki pochówków antywampirycznych ze średniowiecza, a miejscami zdarzały się one jeszcze w XIX wieku, a nawet na początku XX wieku. Kolejna rzecz, która występuje akurat w drugiej powieści, to podejrzenie likantropii, czyli wilkołactwa. Wierzenia ludowe, które często opierały się na uprzedzeniach albo racjonalizacji i tłumaczeniu zjawisk niezrozumiałych lub nieznanych, są świetnym materiałem do tworzenia klimatu horroru.

XIX wiek może zaskakiwać. Nie jest oczywisty. Podoba mi się ówczesna moda, a swój urok ma nawet i pruderia; kłóciły się z tłumionymi emocjami i potrzebami. Proszę spróbować wyobrazić sobie, ile ówcześni ludzie musieli przeżywać rozterek, jakie mieli wtedy problemy. To, z czym dziś się zmagamy, dla nich byłoby rzeczą niewyobrażalną, skandaliczną albo absurdalną. A dla nas ich codzienność? Czy poradzilibyśmy sobie, gdyby nas teraz wehikuł czasu przeniósł do XIX-wiecznej Warszawy? Czy mielibyśmy wystarczająco dużo odwagi, by, przykładowo, pójść do dentysty? Wydaje mi się, że te widoczne różnice, które trochę szokują albo dziwią, są szczególnym czynnikiem działającym na wyobraźnię i skłaniającym do refleksji. To ważne, by pamiętać o przeszłości, bo to jest nasza wspólna przeszłość, a jednocześnie doceniać to, co mamy. Kontrast służy temu wybitnie. XIX wiek jest ciekawym okresem dla Polaków, dzieją się głośne powstania, następuje rozwój gospodarczy, sztuka kwitnie, a ludzie pragną wolności. To intrygujący czas, a przy tym jakoś tak łatwiej zachować spokój, wiedząc, że już odkryto znieczulenie.

Jakie ma Pani ulubione książki z XIX wieku? Jakich autorów z tych czasów lubi Pani czytać?

Mówiąc ogólnie – istny miszmasz. Podam kilku autorów: Bram Stoker, Jane Austen, Alexandre Dumas, Fiodor Dostojewski, Charles Dickens, Wilkie Collins, Bolesław Prus i wielu, wielu innych. Czytuję tak zwanych klasyków. Mam olbrzymie trudności z organizowaniem czasu na czytanie, dlatego postanowiłam w miarę możliwości nadrabiać, począwszy od najbardziej znanych nazwisk, choć nadal są takie, po których dzieła jeszcze nie sięgnęłam i zbieram się do tego w żółwim tempie, jak na przykład Mary Shelley czy Oscar Wilde.

A współczesnych?

Podobnie – zaglądam do różnych gatunków, no może z pominięciem powieści obyczajowych i romansów. To głównie literatura sensacyjna, horrory i fantastyka, rzadziej kryminały stricte detektywistyczne. Będą to zatem klasyki autorów, takich jak John R.R. Tolkien, Stephen King, Orson Scott Card, Ann Rise. Nie mam ulubionych autorów, po prostu sięgam po to, na co mam ochotę i co mnie zaciekawi.

Konrad wiele czasu spędza w Petersburgu i zastanawiam się, czy to po prostu wynik osadzenia fabuły w XIX wieku i istotności tego miejsca z polskiej perspektywy, czy miasto jest dla Pani w jakiś sposób ważne, interesujące? Czy będzie jakaś szansa poznać bliżej życie Konrada w Rosji?

Osadzenie fabuły w realiach XIX wieku wiąże się z uleganiem pewnym „sugestiom” historycznym. Petersburg w tamtym czasie niewątpliwie był ważnym ośrodkiem życia, także Polonii. Konrad Masternowicz jest z tym miejscem dość emocjonalnie związany, można powiedzieć, że sporo tam zostawił, wróciwszy do Warszawy. Jego serce jest pęknięte na pół. Zresztą, wiąże on duże nadzieje z Petersburgiem, wierzy, że może właśnie tam wreszcie zazna szczęścia i zrobi piękną karierę. To miasto jeszcze się pojawi, da się poznać nieco bliżej.

Pani bohaterki nie są typowymi damami z XIX wieku – są nowoczesne, ambitne i na ogół nie przejmują się konwenansami. Skąd zainteresowanie feminizmem w takiej skali, nieco zaskakującej w XIX wieku?

Życie kobiet w XIX wieku nie należało do najprostszych. Nadając bohaterkom mocnych feministycznych akcentów, chciałam pokazać, że kobiety odczuwały silną potrzebę indywidualizmu, sprawowania namiastki albo choćby złudzenia kontroli nad własnym życiem, samodzielności, czy potrzebę myślenia, która nie będzie gorszyła towarzystwa. Takie kobiety wówczas też żyły. Wiedziały, co stanowiło prawo, co traciły, wychodząc za mąż, wiedziały także na ile ocenić swoje szanse. Niemniej jednak Weronika czy hrabina to przykłady bohaterek cierpiących przez twarde konwenanse, bo postawione przed trudnymi wyborami, postępowały według rozumu i nakazów idących z góry, dopasowując się do „gorsetu”. Czy któraś z nich czuła się spełniona i szczęśliwa? Nie. Zawsze ktoś sprowadzał je na ziemię, uzmysławiał im, kim są i gdzie jest ich miejsce. Czy zatem można z pełną premedytacją powiedzieć, że aż tak się wybijały z tłumu? Myślę, że w tamtych czasach, złudnie bajkowych, naprawdę wiele kobiet marzyło o innym życiu i innych możliwościach. Za bardzo je ugrzeczniamy i generalizujemy pojęcie kobiety w XIX wieku, zapominając o znaczeniu jednostek.

Czy może Pani już zdradzić coś z dalszych planów twórczych?

Zwykle, gdy opowiadam o swoich planach, jakiś chochlik działa mi na przekór i wszystkie niweczy. Dmuchając na zimne, nie zdradzę żadnych szczegółów. Powiedzieć mogę tyle, że nadal piszę kolejne powieści z cyklu, pracuję też nad innymi projektami, współczesnymi, ale są to przedsięwzięcia obciążone dużym ryzykiem i małym prawdopodobieństwem rychłego ukończenia ze względu na inne obowiązki, w tym zawodowe.

Bardzo dziękuję za wywiad.

Książki autorki dostępne są na stronie wydawnictwa Oficynka.

Przypadki Konrada Masternowicza
~ Kareta ~ Człowiek pies ~