[449] Krew nowych bogów
20 grudnia 2021Dawno temu, dziś trudno już powiedzieć kiedy dokładnie, wydarzyło się coś strasznego, co doprowadziło świat do katastrofy. Teraz ludzie są w stanie przeżyć tylko w miastach rządzonych przez anioły, ale nie jest to życie spokojne czy szczęśliwe – panuje bieda, a najlepszym sposobem na zarobek jest walka na arenie. W tym świecie Tristan musi zaopiekować się swoją młodszą siostrą, ale kolejne podejmowane przez niego działania zdają się prowadzić do coraz większej katastrofy…
Fabularnie oś powieści jest dość schematyczna – mamy uciśniony lud, który postanawia walczyć o wolność. Problem w tym, że ten lud zostaje przedstawiony jako skazany na anioły, nieradzący sobie bez nich i nieznający świata poza miastem. W takim układzie nie mam pojęcia, jak niby ludzkość miałaby sobie poradzić bez aniołów i w zasadzie nikt się nad tym nie zastanawia, nie próbuje wyobrazić sobie co dalej, jeśli przewrót się uda. Na szczęście pozostałe wątki wypadają znacznie ciekawiej i bardziej wiarygodnie, choć nie braku tu też prostego romansu czy zagrania amnezją. Ta ostatnia jednak jest naprawdę świetnym wątkiem, zwłaszcza jeśli się spojrzy na nią z perspektywy końca powieści i znajomości całej fabuły – autorka w interesujący sposób zagrała znanym schematem i umiejętnie go przetworzyła.
Krew nowych bogów ma ciekawy świat przedstawiony. Początkowo łatwo się w nim zagubić, bo nowości jest sporo, ale autorka wszystko płynnie wyjaśnia, pozostawiając przy tym sporo smaczków, które budzą ciekawość na przyszłość. Jednocześnie nie popłynęła za mocno ze światotwórstwem, więc nie ma tu dłużyzn i nadmiaru opisów, a świat poznajemy przy okazji kolejnych wydarzeń. Nie wszystko jest jasne, co zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę, że sam świat i jego początek są jednym z ciekawszych wątków fabularnych. Poza tym często aż chciałoby się wiedzieć więcej na temat choćby otoczenia miasta czy lasów, ale ograniczenie tych informacji przez autorkę też jak najbardziej ma sens i przypuszczam, że wiele smaczków zobaczymy w kolejnym tomie.
Podoba mi się także przedstawienie postaci. Jest ich tu całkiem sporo, ale wszyscy zostali dobrze wykreowani. Na plus wypada także ich przemiana, czasem całkiem dosłowna, i jej wpływ na charakter, na to jak postaci się zmieniają, pozostawiając jednocześnie jakieś własne cechy. Ich ewolucja jest przedstawiona w sposób wiarygodny oraz naturalny – tu nie ma żadnych dziwnych decyzji, a jeśli coś wydaje się nam podejrzane na pewnym etapie, to zostaje to później dobrze wyjaśnione.
Największy problem powieści to język. Na ogół czyta się płynnie, wszystko jest jasno opisane, stylem dość prostym, ale przyjemnym w odbiorze i pasującym do lekkiej powieści. Problem w tym, że od czasu do czasu trafia się na zdanie, nad którym spędza się dłuższą chwilę myśląc o co w ogóle autorce chodzi, bo można je interpretować różnie lub w ogóle nie mają sensu. Na szczęście nie zdarza się to często, ale dość, by od czasu do czasu wybić z rytmu, a na początku powieści kazać się zastanowić nad tym, czy właściwie warto kontynuować.
Krew nowych bogów to ciekawa powieść z dobrze przedstawionym światem i ciekawymi bohaterami. Nie jest idealna, ale jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się dalej, bo postaci pozostawiono w interesujących i trudnych okolicznościach, a całość urwała się w momencie, kiedy działo się najwięcej. Tak więc czekam na kolejne tomy z nadzieją, że minusów z tego da się uniknąć.
K. Wycisk, Krew nowych bogów, 2021.