[411] Zatopić „Niezatapialną”
25 kwietnia 2021Piractwo rzeczne zdaje się kończyć. Rząd w końcu postanowił zabrać się za piratów i zakończyć ich działalność. Na pierwszy ogień wybrano „Niezatapialną”, której kapitan, Nes, ma pochodzenie arystokratyczne, co robi bardzo złą reklamę dla kraju. Jej tropem wyrusza młody kapitan Feliks Ucelli, którego zadaniem jest przechwycenie załogi statku i dostarczenie do stolicy.
Ta książka już zaczyna się w sposób mało logiczny: załoga „Niezatapialnej” dobija do bezpiecznego portu, gdzie zamierza odpocząć, wieczorem idzie na imprezę, z której kapitan statku wychodzi w towarzystwie mężczyzny. Tymże okazuje się być Ucelli, który ma za zadanie pojmać Nes, a mimo to po tym jak się kochali pozwala jej odejść, od początku wiedząc kim jest kobieta. Nie dowiemy się dlaczego tak postąpił, po co w ogóle poszedł na tę imprezę, skoro nie wypełnić obowiązek. Podobnych luk jest więcej, motywacje bohaterów bardzo często pozbawione są logiki lub jakiejkolwiek próby uzasadnienia, wydarzenia często nie mają w sobie większej logiki czy wyjaśnienia.
Tempo też nie jest fenomenalne – niby mamy jakieś pościgi, jakąś intrygę, problem w tym, że bohaterowie zdają się zwyczajnie ślizgać po wydarzeniach, dopasowują się do sytuacji, a sami nie kreują wydarzeń. Zupełnie bierni piraci to zdecydowanie nie jest coś, co mi się podoba. Zwłaszcza, gdy po prostu czekają na ratunek i zmianę – Nes niby ma być silną bohaterką, która zrobi wszystko dla ocalenia załogi, ostatecznie jednak w zasadzie nic nie robi, tylko dopasowuje się do planu ułożonego przez mężczyzn. Niby mamy tu kłótnie, że ona to by bardzo chciała działać i w ogóle, ale ten spór jest mało wiarygodny, bo kobieta wcześniej nie zrobiła nic, by przekonać nas o swojej woli działania przekonać. Jest przy tym bezmyślna i jak już podejmie sama jakąś decyzję, to impulsywnie, głupio, powodując większe kłopoty.
Pozostali bohaterowie też nie są najlepiej wykreowani pod względem charakterów. Feliks jest pod tym względem najgorszy, bo w żaden sposób nie potrafię wyjaśnić jego naiwności i braku sensownych decyzji. Jest jak dziecko, które dopiero odkrywa, że świat wcale nie jest idealnym i szczęśliwym miejscem, w którym honor działa. Co więcej – jest jedyną postacią, która w to wierzy i przeżywa iście dziecięce rozczarowanie. Postaci drugoplanowe też są źle wykreowane – załoga Nes cały czas mi się myliła, bo dziewczyny były w zasadzie takie same. Gdzieś tam miały swoje tajemnice i prawdopodobnie ciekawe historie, ale autorka w ogóle do nich nie nawiązuje, pozostawia coś tam w domyśle i nie daje nic w zamian. A jeśli już, jak w przypadku kucharza „Niezatapialnej”, to okazuje się, że to i tak nie ma znaczenia i temat nigdy nie wróci.
Świat przedstawiony jest bardzo słaby. Wszystko sprowadza się do tego, że jest sobie jakiś rząd, który nagle stwierdził, że piraci powodują za duże straty i trzeba z nimi walczyć, zwłaszcza, że inne państwa już problem dawno rozwiązują. Tu nie ma szczegółów, nie ma przedstawienia czegokolwiek, jakichś szczegółów czy logiki podejmowanych decyzji, wszystko wygląda jakby politycy decydowali się na coś „bo inne państwa to robią”. Do tego mamy rewolucję, ale w zasadzie znów nie wiemy dlaczego – nie widzimy, by niższe klasy były uciskane, by komuś działa się większa krzywda. Jasne, prawo uległo zaostrzeniu, ale dotyczy to tylko piratów i wspierających, a jednak trudno uwierzyć, by całe państwo nic nie robiło, tylko im pomagało. Zwłaszcza, że miłą załogę to ma „Niezatapialna”, a nie wszystkie statki…
Jakby tego wszystkiego było mało, to Zatopić „Niezatapialną” jest po prostu książką suchą językowo. Czy mówi minister, czy pirat lub narrator nie ma znaczenia. Wszystko brzmi tak samo nijako, bez wyrazu, bez emocji. Jakby każdy po prostu mówił o pogodzie a nie decyzjach wpływających na życie i śmierć ludzi.
Po Zatopić „Niezatapialną” spodziewałam się wartkiej akcji, ciekawej fabuły i przynajmniej w miarę wykreowanych bohaterów. Tymczasem okazała się nudna i niewystarczająca pod każdym względem.
Hrycyszyn A., Zatopić „Niezatapialną”, Bydgoszcz 2017.