2020 – podsumowanie

2020 – podsumowanie

31 grudnia 2020 6 przez Aleksandra

W podsumowaniu zeszłego roku pisałam, że w 2020 wchodzę z ciekawością co przyniesie. Nikogo chyba nie zaskoczę, jeśli napiszę, że jego głównych wydarzeń na arenie światowej i krajowej absolutnie się nie spodziewałam i raczej nie wpłynęły one pozytywnie na nic. Pierwsze dwa miesiące roku były życiem na wysokich obrotach i zmianami, planami. Później część z nich poszło w diabły, inne okazały się trudniejsze do zrealizowania i to w takim momencie, że odwrotu w zasadzie już nie było.

Życiowo

Ten doktorat, który stawał się w zeszłym roku coraz mniej ważny okazał się już kompletnie nieważny i 1 października go rzuciłam. Rachunek zysków i strat w zasadzie od początku ciążył w kierunku strat, a ten rok go dobił – po prostu w pewnym momencie człowiek ma już dość życia w niepewności i trafiania na mury. W normalnych okolicznościach część z nich byłaby do pokonania lub w ogóle się nie pojawiła, ale to już nie są normalne okoliczności i stwierdziłam, że dość, czas iść w inną stronę. O tej innej stronie mam nadzieję pisać w podsumowaniu przyszłego roku, póki co nie zdradzam.

Poza tym wyprowadziłam się z akademika na swoje i jak prawdziwy Polak spędziłam urlop remontując. Mam już nawet pierwszą roślinkę. Co prawda nie spodziewałam się, że będzie to trawa dla kota, ale cóż – ten rok jest pełen zaskoczeń 😉 Kot za to dla mnie zaskoczeniem nie jest, planowany był jeszcze przed mieszkaniem, ale Luby oszalał na jego punkcie. A niby tylko psy się dlań liczą…

Zaręczyłam się i nawet miałam mniej więcej zaplanowaną datę ślubu, ale już nie jestem pewna czy się nie przesunie.

Blogowo

Opublikowałam 63 posty. Pięć postów nie było recenzjami – pisałam m.in. o sobie na urodziny, bezradności i strachu i książkach z dzieciństwa. Chciałabym pisać więcej tekstów lifestylowych, bo je lubię, ale przyznaję – inspiracje mam głównie negatywne, więc nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. Zwykle w tym miejscu podaję najlepszą i najgorszą książkę, jaką przeczytałam w danym roku, ale trudno mi takie wskazać. Przez większość czasu czytałam książki lekkie, proste i typowo rozrywkowe, pozwalające uciec od rzeczywistości. Z ciekawszych i z wyższej półki mogę polecić tylko Szelenbaum, Baśń o wężowym sercu i Przez. Takich całkiem beznadziejnych, których czytać absolutnie nie należy nie podam żadnych, bo na nic tak paskudnego nie trafiłam. Było za to mnóstwo przeciętniaków. Ot, bezpieczeństwo czytania książek w ulubionym gatunku i raczej znanych wydawnictw. Trochę mnie to bezpieczeństwo jednak zaczyna nużyć i rozglądam się za czymś poważniejszym.

Jak na polonistkę przystało czytałam głownie książki polskich autorów (równiutka połowa z 50 przeczytanych książek), choć było też całkiem sporo z USA, kilku z Kanady, Rosji i powrót do Ferrante. W przyszłym roku fajnie byłoby trochę poszerzyć horyzonty i sięgnąć po mniej oczywistą literaturę. Może Azja? Afryka? Albo czas nadrobić braki w literaturze południowoamerykańskiej…

Po raz pierwszy regularnie i dość często publikowałam posty na Facebooku. Zdarzały się przerwy związane z intensywniejszą pracą lub po prostu zapominałam o zaplanowaniu postów, ale myślę, że to i tak sukces. Dużo słabiej było na Instagramie, ale przyznaję – to coraz mniej mnie interesuje. Lubię robić zdjęcia, ale sama platforma mnie nie pociąga. Zwłaszcza, że oglądam tam zupełnie inne rzeczy niż książki.

Nie wchodzę w nowy rok z ciekawością, bo to się źle kończy. Mam względne plany, ale już się nie zawiodę, jeśli nie wyjdzie. Najwyżej zrealizuję je w kolejnym roku. Mam za to sporo nadziei na to, że będzie lepiej niż jest, choć nie wiem czym miałabym ją uzasadnić.