[369] Mrok we krwi

[369] Mrok we krwi

31 lipca 2020 2 przez Aleksandra

Skra właśnie zakończyła szkolenie i została qi-szamanką. Miała nadzieję na spokojne życie i służenie swojemu ludowi, ale los chciał inaczej. Noran nie miał przed sobą równie szlachetnej przyszłości, ale jeden nierozsądny, choć miłosierny czyn również zmienił jego przyszłość. Bohaterowie ruszają więc w drogę w różnych miejscach świata, z różnymi celami, ale ich ścieżki niewątpliwie się połączą.

Wstęp

Wyraźnie widać, że Mrok we krwi jest wstępem do historii. Głównych bohaterów poznajemy, gdy ich historia dopiero się zaczyna, choć nie jest to typowe od zera do bohatera. Każdy z nich ma już swoje przeżycia, określoną wiedzę i nie będzie jej zdobywał od zera, a raczej uzupełniał braki. Postaci zaczynają wypełniać swoje zadania i ich stopnie zaawansowania w zasadzie do końca tomu pozostaną niewielkie. Zarówno Skra, jak i Noran zakończą pewien etap, choć mam wrażenie, że ten prostszy. Oznacza to, że w powieści nie ma wielu zwrotów akcji, czy nieprzewidywalnych wydarzeń, choć sama w sobie też nie będzie nudna – zaliczymy kilka bitew, będzie kilka morderstw i całkiem sporo nietolerancji wobec bohaterów.

Znacznie lepiej od tempa wydarzeń wypada ich tajemniczość. Tu każdy ma coś do ukrycia, a że bohaterowie (szczególnie Skra) nie do końca rozumieją świat w jakim żyją, to czasami średnio można wierzyć ich ocenie sytuacji. Do tego nie do końca wiemy, na czym polegają zadania bohaterów (a Noran to chyba sam tego nie wie) i powoli poznajemy odpowiedzi, jednocześnie do końca pozostając z całą serią pytań. Szczególnie ciekawią te o tożsamość bohaterów, bo nawet kiedy byłam już pewna, że wiem kim i skąd są, to trafiłam na fragmenty, które tą pewnością zachwiały.

Ludzie

Sami bohaterowie są bardzo wyraziści i nie piszę tu tylko o dwójce głównych – również postaci, które w tym tomie pojawiają się tylko na chwile mają już wyraźnie zarysowane charaktery i poglądy. Jednocześnie widać, że są przemyślani także pod kątem fabularnym, bo ich konstrukcja buduje już podstawy do pociągnięcia fabuły w dalszych tomach.

Skra jest jedyną bohaterką, która budzi moje wątpliwości i mam wrażenie, że jest trochę niespójna. Przede wszystkim dlatego, że niewiele wie o świecie i dziwią ją nawet takie rzeczy, jak zakaz używania magii. Nie miałabym z tym problemu, gdyby nie to, że dziewczyna była poddana morderczemu szkoleniu pod każdym względem. Trudno mi zrozumieć, dlaczego jej nauczyciele postanowili pominąć temat świata poza Orin, zasad tam panujących, podstaw polityki, o której dziewczyna prawie nic nie wie, choć zna historię… No gryzie mi się to nieco. Poza tym jeśli dołożyć do tego efekty szkolenia i bycie wybranką, to zaczynam się obawiać, czy w kolejnych tomach nie stanie się aż za wspaniała.

Inaczej sprawa wygląda z Noranem, który wypada znacznie ciekawiej. Przede wszystkim widać, że jest postacią bardziej skomplikowaną. Interesująco wypada jego lęk przed pewną częścią siebie, całkiem nieźle wyszło też jego zderzenie ze społeczeństwem i wynikłe z niego problemy, zwłaszcza, że nie zdominowały one kreacji bohatera, a stały się tylko elementem kształtującym jego charakter.

Za mało i za dużo

Powieściowy świat budowany jest z rozmachem. Mrok we krwi przedstawia wiele ras, ma w miarę określoną geografię, mnóstwo postaci, rozbudowaną politykę i sieć intryg, pokaźną historię. Jest tego tak dużo, że chwilami odnalezienie się i zrozumienie co właściwie się dzieje jest niemal niemożliwe. Teoretycznie pomaga to, że Skra wielu rzeczy też nie wie i musi się nauczyć, ale bądźmy szczerzy – ona i tak wie więcej niż czytelnik. Tak jak zwykle nie korzystam z żadnych indeksów czy skorowidzów na końcach książek, tak tutaj naprawdę mi jakiegoś brakowało, bo zgubić się nietrudno. Zwłaszcza w przypadku ostatnich dwóch rozdziałów, gdzie Skra i Noran nie odgrywają najważniejszej roli. Problem w dużej mierze wynika z tego, że świat jest naprawdę duży, na pewno poświęcono mu dużo uwagi przy tworzeniu, ale jednocześnie niedostatecznie przy przedstawieniu czytelnikowi – brakuje uporządkowania informacji.

Mrok we krwi jest dobrym wstępem do historii, ale tę wstępność bardzo mocno widać – cały czas czuje się, że wszystko zostanie złożone w całość dopiero później, wiele rzeczy stanie się zrozumiałych, na pewno wiele wydarzeń będzie w kolejnych tomach. I to wszystko można próbować przewidywać z mniejszym lub większym prawdopodobieństwem, problem w tym, że jako zamknięta całość pierwszy tom trylogii jest średnio satysfakcjonujący, za to stawia naprawdę wysoko poprzeczkę dla kontynuacji.

P. Kopijer, Mrok we krwi, Gliwice 2019.

Trylogia Mitrys
~ Mrok we krwi ~ Czempion Semaela ~