[367] Upadek Hyperiona

[367] Upadek Hyperiona

15 lipca 2020 3 przez Aleksandra

Pielgrzymi docierają do celu, ale nie od razu spotykają się z Dzierżbą. Muszą zaczekać aż okaże im łaskę spotkania, a jest to czekanie pełne niepokoju. Tymczasem reszta wszechświata szykuje się do wojny. Tylko kto jest wrogiem?

Zwracałam już uwagę na kontekstowość Hyperiona w recenzji poprzedniej części. Tu wciąż jest wyraźna i podtrzymuję opinię, że osoby lepiej niż ja znające poezję anglosaską będą bardziej zadowolone czytania. Simmons swoją powieścią tworzy pomnik dla podziwianych twórców i nie mam wątpliwości, że wiele z niego mi umyka.

Niemniej, także bez kontekstów kulturowych Upadek Hyperiona może zaciekawić. Jest skomplikowaną pod względem fabularnym powieścią science fiction, w której wydarzenia i tajemnice cały czas się mnożą, a odpowiedzi niosą za sobą kolejne pytania. Do tego mamy ogromny i naprawdę ciekawy świat, który często poznajemy z perspektywy osób wrażliwych – artystów. Dostrzegamy jego nieuchronny upadek, dekadentyzm, odrażające zachowania arystokracji i całą powieść można czytać z fascynacją.

I tu pojawia się problem, który trudno mi wyjaśnić. Mimo że w powieści jest masa rzeczy, które doceniam, które powinny mnie zafascynować, to z jakiegoś, nie do końca dla mnie zrozumiałego powodu, Upadek Hyperiona potwornie mnie nudził. Być może ma to związek ze stylem autora, który w poprzednim tomie był bardzo różnorodny, a tutaj już nie i nie wyróżniał się niczym szczególnym.

Niestety, zachwyty nad Hyperionem mi się nie udzielają. Doceniam warstwę literacką i kontekstowść powieści Simmonsa, ale coś zdecydowanie nie zagrało i nie mam ochoty kontynuować czytania, tym bardziej, że już te dwie książki męczyłam. Mam wrażenie, że bardziej go doceniam z perspektywy wykształcenia niż czytelnika.

D. Simmons, Upadek Hyperiona, tłum. W. Szypuła, Warszawa 2008.

Hyperion:
~ Hyperion ~ Upadek Hyperiona ~ Endymion ~ Tryumf Endymiona ~