[308] Czarny horyzont

[308] Czarny horyzont

6 czerwca 2019 0 przez Aleksandra

Lubię książki dziwne. Takie balansujące na granicy absurdu, śmieszne, przejaskrawione, wykorzystujące jakąś bardzo pokrętną logikę. Właściwie można by to podsumować słowami „lubię twórczość Pilipuka”. Zwykle jednak konwencję bardzo szybko wyczuwam, a tu minęło już trochę czasu od przeczytania i nie wiem, czy autor stworzył tę książkę na poważnie, czy nie, bo nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to wszystko na serio, choć z logiką ma mało wspólnego.

Ziemia została najechana przez przybyszy z innego wymiaru (Planu) – balrogów. Na ratunek przybyły elfy, które, zyskawszy poparcie Kościoła, zaczęły współdziałać z ludźmi, by powstrzymać najeźdźców.  W chwili zawiązania fabuły pomiędzy stronami panuje impas (działa jakiś traktat?, licho wie), a na wrogą ziemię udaje się Kajetan – geograf, którego zadaniem jest zbadanie wyglądu ziemi i położenia ważnych miejsc na wrogim terytorium (co samo w sobie jest wielce sensowne, skoro ziemia cały czas się zmienia i tam gdzie jednego dnia jest jezioro, po paru kolejnych może być góra). Kiedy jest już po drugiej stronie granicy, otrzymuje nowe rozkazy.

Czarny horyzont to powieść drogi, w której nie do końca wiadomo o co chodzi. Bohater musi dotrzeć do miejsca, w którym nie wiadomo co jest, nie wiadomo jak, a on sam nie ma pojęcia gdzie to jest, mapy nie ma. Ratuje go szczęście – poznaje mężczyznę, który akurat potrzebuje pomocy i akurat mieszka w tym tajemniczym miejscu i akurat wie, co nieco na temat tego, co się tam dzieje. Szczęście to w ogóle rozwiązanie wszystkich problemów głównego bohatera, obok jego niemal boskich umiejętności. Poza tym fabuły nie ma.

Postacie są niesamowicie przerysowane. Wszyscy są superekstraodważni, silni, doświadczeni, mądrzy, mają moce dostateczne, by myślą tworzyć góry, a główny bohater to niby człowiek, ale zachowuje się jak jakieś wszechmocne bóstwo (które dodatkowo ma niesamowity fart). Aż się nasuwa pytanie, jakim cudem jeszcze tej wojny nie wygrali, bo przeciwnik specjalnie mądry, rozwinięty czy potężny się nie wydaje. Ale nie czepiajmy się teraz logiki świata przedstawionego, zaraz do tego przejdziemy. Wróćmy do postaci, których jest całkiem sporo. Osobowości w nich jednak za grosz. Poszczególni bohaterowie nie mają swoich historii, marzeń, celów. Nie mają przemyśleń, zwykle nie mają też emocji (najwyżej jakaś tęsknota i żal Roberta). Przewijają się przez karty powieści wypełniając swoją rolę w danym momencie, często bliżej nieokreśloną, by zniknąć i nie powrócić lub wrócić, ale znów – nie wiadomo po co. Wyjątkiem jest Kajetan, o którym wiemy trochę więcej, ale to nie sprawia, że rzeczywiście poznajemy jego postać czy zaczynamy ją rozumieć. Jest to bohater, który wiele przeszedł, brał udział w wielkich wydarzeniach, ale nie dowiadujemy się o nich nic lub są podsumowywane jednym zdaniem. Wiemy, że chce odnaleźć siostrę i o to się pokłócił z ojczymem, tylko że jej śmierć widział, więc naprawdę nie wiem, o co chodzi – cały czas opisywane jest to jakby szukał żywej dziewczyny. Może byłby to nawet dobry wątek psychologiczny, ale jest słabo poprowadzony. Poza tym Kajetan przeszedł świetne szkolenie wojskowe, ale i tu mam problem – odszedł ze służby, ale i nie odszedł, licho wie, o co chodzi, nie mam pojęcia, czy on dalej jest żołnierzem, czy nie. Poza tym umiejętności zdobyte w trakcie szkolenia w miarę rozwoju fabuły stają się coraz bardziej niesamowite, nierealne, wyciągane jak królik z kapelusza, gdy to pasuje autorowi i znikają/tracą niebywałą moc, gdy zaszkodziłyby dramatyzmowi.

Świat przedstawiony? Mamy Polskę, jedyny na świecie ocalały po inwazji barlogów kraj. Przetrwała dzięki sojuszowi Kościoła i elfów z innego wymiaru (Planu), zresztą barlogowie też są z innego wymiaru. To tak na początku. Potem mimochodem dowiadujemy się, że w sumie to jest jeszcze Ameryka. I Australia. I jakieś państwo na Bałkanach, jakiś nowy rząd Anglii… Tak jakby całkiem sporo państw przetrwało. I trudno uwierzyć, że przy pomocy Kościoła, skoro nie we wszystkich katolicyzm jest dominujący, a inne religie zdają się nie istnieć. Poza tym ja naprawdę chciałabym wiedzieć, jak to się stało, że elf został królem Polski. Dlaczego królem a nie prezydentem? Jak te elfy się tu pojawiły i skąd wiedziały, że są potrzebne. Jak wygląda normalne życie w Warszawie. Jak wygląda gospodarka. Cokolwiek. Zamiast tego można się dowiedzieć szczegółów na temat znaczenia różnych słów. Etymologia od początku do najnowszego znaczenia. Bardzo istotna informacja na 3 strony, a innych brak.

Czarny horyzont jest powieścią słabą. Pomysł był całkiem ciekawy, ale wykonanie mu nie dorównało. Zbyt wiele niedociągnięć, nielogiczności, urwanych wątków…

T. Kołodziejczak, Czarny horyzont, Lublin 2010.