[279] Tajemnica czwartego apokryfu

[279] Tajemnica czwartego apokryfu

5 listopada 2018 0 przez Aleksandra

Jakub Heller bada sprawę zaginięcia swojej partnerki, Anny. Sprawa jest tajemnicza, bo zdaje się wiązać z Bractwem Światła i Wieczności, zlikwidowanym wiele wieków wcześniej. W trakcie poszukiwań odpowiedzi na pytanie, co stało się z Anną, Heller zaczyna doświadczać wizji, słyszeć głosy… Wariuje czy może kryje się za tym coś więcej?

Tajemnica czwartego apokryfu to bardzo krótka i bardzo nudna powieść. Większość rozgrywających się wydarzeń czy „zwrotów akcji” jest przewidywalna, właściwie nic nie potrafi naprawdę zaskoczyć czytelnika. Nie zachwyci też klimatem, bo choć są fragmenty utrzymane w dość ciekawej, nieco gotyckiej atmosferze, to jednak jest ich niewiele, a powieść utrzymana jest w konwencji klasycznego kryminału. Niestety, z mało interesującą czy wyjątkową zagadką, za to z wieloma wydarzeniami, które powinny dziwić postacie, a te zupełnie nie zwracają na nie uwagi. Wszelkie dziwactwa Hellera przechodzą bez echa.

A sam Heller nie jest szczególnie interesującą czy dobrze wykreowaną postacią. Pojawiający się na początku wątek jego kłopotów zawodowych w dalszej części powieści okazuje się bez znaczenia, bo ani nikt do niego nie nawiązuje, ani sam Jakub się nim nie przejmuje. Jaki więc sens ma jego wprowadzenie? Tego nie wie nikt. Pozostałe postacie są nieco lepiej przedstawione, bo przynajmniej konsekwentnie i bez dodawania nic nieznaczących informacji.

Jakby tego było mało, to sam język powieści nie zachwyca. Jest bardzo nijaki – nie ma tu ani stylizacji, ani szczególnie bogatego słownictwa. Przeciwnie, czasem robi się aż nazbyt infantylny. Zresztą sama narracja taka jest – naprawdę nie rozumiem tłumaczenia pewnych rzeczy, wyjaśnienia skąd pochodzą cytaty nie muszą się znaleźć w tekście, zwłaszcza jeśli są to cytaty z dzieł powszechnie znanych i rozpoznawanych, przywoływane przy byle okazji (niekoniecznie potrzebnie) – tu mam na myśli nawiązanie do Ferydurke Gombrowicza.

Nie polecam, dla mnie nudna i męcząca lektura. Spodziewałam się chociaż jakiegoś drugiego dna, ale albo go nie ma, albo tak ukryte, że mi umknęło.

M. Jabłoński, A. Mol, Tajemnica czwartego apokryfu, Warszawa 2003.