[255] Przeklęta bariera

[255] Przeklęta bariera

5 lipca 2018 0 przez Aleksandra

Chmielewska to autorka, którą zawsze kojarzyłam z kryminałami, więc trochę się zdziwiłam na wiadomość, że napisała także powieść fantastyczną. Nie łatwo było określić, która z jej dorobku to właśnie ta – opisy na okładkach wypadały cokolwiek enigmatycznie, wszystkie wskazywały raczej na kryminały. I nic dziwnego,  Przeklęta bariera to jednak przede wszystkim kryminał z wątkiem fantastycznym.

Katarzyna jest damą z XIX wieku, która właśnie owdowiała. W towarzystwie służącego udaje się do Francji, by uregulować sprawy spadkowe. Po drodze nieoczekiwanie przenosi się do końcówki XX wieku, a wszystkie sprawy spadkowe komplikują się jeszcze bardziej za sprawą morderstwa.

Powieść zaczyna się w momencie, kiedy bohaterka przenosi się w XX wiek i jej pierwsze reakcje są zabawne – zestawienie bardzo konserwatywnego wieku XIX z laickim XX i postęp technologiczny, który dla Katarzyny jest niezrozumiały, sprawiają, że wszystko wypada bardzo zabawnie. Do czasu, bo jednak w pewnym momencie kolejne zdziwienia Katarzyny zaczynają nużyć – dobra 1/4 książki opiera się tylko na tym. Na dodatek Katarzyna jest postacią absolutnie bierną: jedyne co robi, to słucha innych, robi co inni jej karzą i sama bardzo rzadko wychodzi z inicjatywą nawet przy zwyczajnych sprawach. Początkowo jest to zrozumiałe i wiarygodne – dama z XIX wieku nie grzeszy wiedzą i nie jest przyzwyczajona do samodzielności. Problem polega na tym, że sytuacja utrzymuje się także po dłuższym pobycie w wieku XX, kiedy to bohaterka znakomicie przyswoiła sobie większość nowych zwyczajów.

Długie opisy różnic między czasami to niejedyna fabularna wada książki. Wątek kryminalny też nie jest jakiś nadzwyczajny. Rozgrywa się gdzieś na marginesie powieści i choć w jakiś sposób wypływa  na główne wydarzenia, to nie potrafi zainteresować. Nie ma poszukiwań mordercy, niewiele jest domysłów kto i dlaczego zabił. Bohaterowie potrafią się wszystkiego bardzo szybko domyślić i właściwie nie ma zwrotów akcji, o które powieść aż się prosi – do ostatnich stron miałam nadzieję, że może jednak coś się wydarzy, że może czymś mnie powieść zaskoczy a intryga okaże się głębsza.

O głównej bohaterce wspominałam, ale trzeba przyznać, że postacie drugoplanowe wypadają znacznie lepej. Pomijając prawnika z Francji, cała reszta ma ciekawe charaktery, mimo że większość pojawia się sporadycznie i wypowiada najwyżej kilka kwestii. Trzeba przyznać, że narracja pierwszoosobowa z punktu widzenia Katarzyny sprawdza się w tym doskonale – bohaterka często ocenia, opisuje zachowania i to, jak pamięta dane postacie, tworząc spójne wizerunki. Jedynie jej służący, Roman, wypada w tym przypadku mało wiarygodnie: bardzo często zachowuje się jakby go wychowano w XIX wieku (a przecież to nieprawda) a to, co robi dla Katarzyny zdaje się przekraczać wszystko, co można było wyjaśnić dawno złożoną przysięgą. Na dodatek to on „wyjaśnia” bohaterce na czym polegają podróże w czasie. De facto nic nie wyjaśnia, bo najpierw stwierdza, że Katarzyna nie zrozumie, ale jest w XX wieku z ważnego powodu, potem, że w sumie nie wie jak to działa, ale są ludzie, którzy wiedzą… Ogólnie rzecz biorąc plącze się w zeznaniach, niczego na ten temat nie można się dowiedzieć i w zasadzie to najbardziej rozczarowuje. Banalne wyjaśnienie byłoby lepsze od żadnego.

Przeklęta bariera była książką przeciętną. Miała mały związek z fantastyką, większy z kryminałem, ale w żaden sposób nie zainteresowała, nie trzymała w napięciu. Często za to często nudziła i niewiele pozytywów można w niej znaleźć.

A. Chmielewska, Przeklęta bariera, 2015.