[252] Basza Smaku
2 czerwca 2018Kucharz ma wyjątkowy dar – jest Baszą Smaku. Oznacza to, że potrafi wpłynąć na emocje spożywających przygotowane przez niego potrawy za sprawą smaku. Wykorzystuje swoje zdolności, by zdobyć to, na czym mu zależy – miłość swojego życia i zemstę.
Basza Smaku rozwija się bardzo powoli i dość długo nie wiemy, o co naprawdę chodzi głównemu bohaterowi. Knuje on swoje intrygi, ale choć widzimy efekty, to trudno określić w jakim celu to robi. Rozwój fabuły spowalniają liczne opisy przygotowywania potraw, ich smaku, zapachu – wszystkie piękne, ale w zdecydowanie nadmiernej ilości – oraz jej dwutorowość: historia to po części opowieść o bieżących intrygach Kucharza, a po części o jego dzieciństwie i wcześniej odbywanym szkoleniu. Ta druga wydaje mi się znacznie ciekawsza – nie jest tylko knuciem dla samego knucia, a ukazaniem dlaczego jest konieczne. To także w niej rozgrywają się najważniejsze wątki fabularne – widzimy, jak rozwija się uczucie Kucharza, jak jest niszczone lub podsycane przez jego kolejnych mistrzów. Nie jest to jednak oryginalny motyw, raczej wielokrotnie eksploatowany przez kolejnych twórców, choć uroku dodaje mu baśniowe przedstawienie.
Postacie wykreowane są w sposób bardzo jednoznaczny – wyraźnie widzimy, kto jest dobry, kto zły i nie ma tu żadnych zaskoczeń (w ogóle w powieści ich nie ma). Większość z nich zlewa się ze sobą niewiele wnosząc do fabuły, choć jest kilka wyjątków. Z wyrazistych charakterów można wyróżnić Kamer – poświęcono jej mało miejsca, choć najbardziej zapada w pamieć swoim nieugięciem i zdecydowaniem. Tego samego nie można powiedzieć o tytułowym Baszy Smaku – jest on dość nijaki i choć ma silną motywację, to jednak sam by jej nie odnalazł. Jego podróż ku wiedzy o gotowaniu, to zarazem podróż w głąb siebie, czego najbardziej doświadczył poznając Panią Esencję – to głównie dzięki niej odkrył swoje pragnienia, potrzeby oraz błędy. Na ile może to być podróż pouczająca dla czytelnika? Przyznam, że nie potrafię z niej wyciągnąć innego przesłania niż dotyczącego zapominania – zapomnieć się nie da, a to, czego doświadczyliśmy jest ważne, kształtuje nas w określony sposób.
W Kucharzu jednak co innego uznałabym za ciekawe – myślę, że spokojnie można go zaliczyć do postaci negatywnych. Jego miłość i starania, by ją spełnić są z jednej strony godne podziwu, ale z drugiej Basza posuwa się do naprawdę okropnych czynów i godzi w osoby, które nie popełniły żadnej zbrodni. Zemsta na mieczniku jest zrozumiała, ale mężczyzna w swoje intrygi wciągał osoby, które niczego złego nie zrobiły, choćby Mehir. Co więcej, Kucharz sam sobie świetnie z tego zdaje sprawę, wie, kogo i jak naraża i nie uznaje tego za ważne. Przyznaję, że za nieco zaskakujące uznaję fakt, że historia dobrze się skończy, bo wedle zasad baśni zło powinno być ukarane, a tu zyskuje nagrodę. W tym kontekście można by się także zastanowić nad Kamer, wszak mistrz Adem twierdzi, że „Dom Uciech zatruł jej duszę”[1], tu jednak niewiele jest przesłanek do rozważań a i mistrz jest średnio wiarygodnym źródłem.
Wypadałoby powiedzieć co nieco o możliwej interpretacji Baszy Smaku, ale faktem jest, że nie bardzo jest co tu analizować czy interpretować. Powieść jest bardzo prosta, zasadza się na motywach zakazanej miłości i walki dobra ze złem (choć nie ma ona jakoś szczególnie wysokiego poziomu i jak widać jej przesłanie może być cokolwiek wątpliwe).
Basza Smaku jest jedną z tych powieści, o których naprawdę szybko się zapomina – niewiele w niej może pozostać do zapamiętania, do namysłu. Pouczenia też w nim niewiele, ale każdy czasem potrzebuje zwykłego czytadła, z którym miło spędzić parę godzin. Bo to akurat nie jest do podważenia – Baszę czyta się przyjemnie, jak wszystkie historie, które w gruncie rzeczy znamy, bo tak bardzo bazują na znanych motywach.
S. Ersin, Basza Smaku, tłum. I. Mazurek, Kraków 2018.
[1] Tamże, s. 192.
czytampierwszy.pl