[240] Królewska Talia
10 marca 2018Powieści Marcina Mortki dotąd nie czytałam. Na pierwsze zetkniecie się z jego piórem wybrałam najnowszą, Królewską Talię, skuszona głownie ładną okładką i dość ciekawym opisem. Mniej więcej tak opisałabym wrażenia po lekturze – było dość ciekawie.
Tankred Hanstar zostaje zaatakowany przez jednego z Pieśniarzy – przedstawiciela kasty dbającej o bezpieczeństwo wewnętrzne w państwie. Myśli, że to przypadek, pomyłka, ale szybko okazuje się, że wplątał się w nieliche kłopoty. Rusza w podróż przez kraj, by ratować honor swojego rodu, a także ocalić życie króla, któremu grozi niebezpieczeństwo, kiedy dotąd wierne rody postanawiają się zbuntować.
W Królewskiej Talii pojawia się interesująco ukazany motyw najeźdźcy. Nie ma tu bezpośredniej walki o wolność z agresorem – Mandyliońcycy uciekają z własnego domu przed innym najeźdźcą i podbijając nowe ziemie nie muszą się mierzyć z powstaniami i ostrym oporem. Oczywiście, dawne ludy nie ustępują łatwo i szybko, do walk dochodzi, ale są stosunkowo nieliczne, nie stanowią też osi fabuły. Utrzymanie władzy i podejście do nowych kultur znajdują się na marginesie wydarzeń, ale ukazano je w dość ciekawy sposób i mam nadzieję, że w kolejnym tomie zostanie to rozwinięte.
Powieść trochę rozczarowuje konstrukcją postaci. Główny bohater początkowo strasznie chwali się mądrością i wiedzą swojego rodu, podkreślając, że on też taki jest. Jednocześnie podejmuje strasznie naiwne i irracjonalne decyzje, pozwalając wszystkim wodzić się za noc. W pewnym momencie zaczyna się jednak wykazywać niesamowitym sprytem. Tak niesamowitym, że aż trudno mówić tu o spójnym i wiarygodnym kreowaniu postaci, zwłaszcza, że w zasadzie niczego się po drodze nie uczy, nie rozwija w żaden sposób. Ciekawiej wypadają gnomy, które choć są nieco schematyczne, to jednak bardzo wyraziste. Poza tym niewielu bohaterów poznajemy, pojawiają się zwykle na chwilę, więc też trudno mieć pretensję o słabe wykreowanie – po prostu zabrakło dla nich miejsca.
Jeśli chodzi o konstrukcję świata, to niewiele wiemy. Nic w tym dziwnego – bohaterowie również dopiero go poznają i większość informacji jest taką sama tajemnicą dla czytelnika, jak i dla nich. Niemniej zarys wypada całkiem interesująco – świat wydaje się bardzo różnorodny kulturowo, a społeczeństwo podzielone na interesujące kasty. Największą ciekawość budzą Pieśniarze, o których wiemy najmniej, właściwie tylko tyle, że są najpotężniejsi i mają największą władzę.
Królewska Talia to całkiem przyzwoita fantasty. Nie jest wybitna ani wyjątkowa (bardziej oczytani w powieściach Mortki zwracają uwagę, że powraca on w Królewskiej Talii do wielu motywów z poprzednich książek), ale da się ją czytać z przyjemnością i zapewni rozrywkę na kilka godzin. Jest też ciekawym wstępem do serii i szkoda, że o premierze kolejnego tomu jeszcze nie słychać.
M. Mortka, Królewska Talia, 2017.