[226] Dwa oblicza (premiera)

[226] Dwa oblicza (premiera)

21 listopada 2017 0 przez Aleksandra

Kilka miesięcy temu trafiłam na piwo z doktorantami ze swojego wydziału. Przysłuchiwałam się ich rozmowie i narzekaniu na czytanie książek tylko w gatunku i tematyce pisanej pracy, bo chcieliby poczytać coś innego, z pewnym niedowierzaniem. Jak to, przecież mają czas na czytanie tego, co lubią i nikt im nie powie, że mogliby się zająć czymś ważniejszym… Mamy listopad, już rozumiem, co mieli na myśli i dlatego możliwość zrecenzowania Dwóch oblicz okazała się pokusą nie do odrzucenia – to w końcu nie jest fantastyka.

Rodzice Soni chcą sprzedać jej jeszcze nienarodzone dziecko. Dziewczyna, aby je chronić, musi uciec z domu. Nie ma planu, po prostu chce znaleźć się jak najdalej od rodzinnej miejscowości i wszystkich znajomych. W obcym mieście, bez pieniędzy i dokumentów, nie jest w stanie sobie sama poradzić. Ratunkiem okazuje się poznana w pociągu starsza pani, która oferuje jej pomoc.

Dwa oblicza podzielone są na trzy części – pierwszą do zakończenia ciąży, drugą do poznania Igora i trzecią pięć lat po ślubie Igora i Soni. Każda z części jest inna i ma swoje cechy charakterystyczne. Pierwsza urzeka klimatem niczym z gotyckiego horroru – mamy wielki, niszczejący dom na odludziu, nietypową właścicielkę, odstraszającą służącą i mnóstwo tajemnic. W tej części też najlepiej poznajemy główną bohaterkę, której przemyślenia poznajemy z obszernych fragmentów poświęconych jej przeżyciom i obawom. Druga część przedstawia wyjaśnienia poszczególnych wydarzeń oraz domysłów Soni, które snuła w części pierwszej – przyznaję, nie wszystkie rozwiązania mnie zaskoczyły, całkiem sporo dało się wcześniej przewidzieć, ale dramatyzmu nie brakowało. Trzecia część jest dla mnie najbardziej problematyczna. Zmienia się narrator – tym razem wydarzenia poznajemy z perspektywy Igora, narracja, prócz kilku ostatnich stron, jest pierwszoosobowa, relacjonująca – narrator opowiada z perspektywy czasu. Jest to nieco dziwne rozwiązanie zważywszy na śmierć tego bohatera. Sensu mu dodaje przyjęcie, że Igor ostatecznie zostaje duchem. Nie jest to niemożliwe, ponieważ w części trzeciej duchy postaci, które umarły w Dwóch Obliczach się pojawiają. Na obronę tej teorii mogę także przywołać swoistą powtarzalność losów bohaterów  – Sonia ostatecznie staje się Malwiną, Megan Inką, więc czemu postacie męskie nie miałyby mieć równie powtarzalnej historii? Powtarzalność losów młodszych względem doświadczeń ich poprzedniczek, upodobniająca ich charaktery, sprawia, że zakończenie Dwóch oblicz jest nieco niepokojące.

Powieść stanowi całkiem niezłe studium relacji międzyludzkich. Uzależnienie postaci od siebie nawzajem i jego niszczycielskie skutki ukazane są doskonale na przykładzie Inki i Malwiny, zwłaszcza w chwili, gdy pierwsza z kobiet nie jest już w stanie samodzielnie egzystować, uzależniona od „przyjaciółki”. Bunt na jaki się zdobywa nie może być całkowity – Inka nie jest w stanie ocalić siebie, straciła własną tożsamość dawno temu. Ratowały ja tylko wspomnienia i obowiązki wobec przyjaciółek – jednej zmarłej, drugiej aż nazbyt żywej. Pojawienie się Soni jest dla niej swego rodzaju wybawieniem – dzięki młodej kobiecie Inka odzyskuje człowieczeństwo, dotąd odbierane jej przez Malwinę i męża. Wciąż jednak jest w pewien sposób sterowana przez inne postacie i nie sięga po pełną wolność, być może świadoma, że na to za późno, a być może świadomie stając się ofiarą złożoną na ołtarzu przyjaźni z Malwiną i Sonią, mającą też chronić inne młode kobiety.

Innymi relacjami godnymi uwagi są relacje Malwiny z młodymi kobietami. Jej pragnienie kontroli i zbyt daleko posunięta troska, przekształcająca się w chęć sprawowania władzy nad cudzym życiem, wcale nie jest tak daleka od realizmu, jak czasem chciałoby się uważać. Bednarskiej znakomicie udało się ukazać starszą, złamaną kobietę, która próbując wpływać na życie innych ludzi, tym samym rekompensuje sobie dawne błędy i straconą młodość. W tym przypadku brakuje mi jednak drugiej strony – młode kobiety zostały ukazane dość schematycznie, właściwie ten sam sposób – jako mające wielkie możliwości, ale rezygnujące z nich dla miłości (do mężczyzny lub rodziny), podobnie jak zrobiła to za młodu Malwina. Stają się przez to mało wiarygodne – wszystkie historie w gruncie rzeczy są takie same, zmieniają się wyłącznie imiona. Przy interpretacji aż kusi, by uznać, że takie są wszystkie kobiety – głupio poświęcające się dla miłości (żadna z nich nie odnalazła szczęścia przez poświęcenie, podobnie jak obiekty uczuć), a przecież byłoby to niesprawiedliwe uogólnienie.

Trochę się obawiam, że po tym, co dotychczas napisałam, uznacie Dwa oblicza za powieść bardzo negatywną i straszną. Nic bardziej mylnego – jest w niej trochę pozytywnych elementów (choćby miłość rodzicielska Soni), a postacie nie zawsze są łatwe w ocenie – choćby mąż Malwiny, który niby jest ofiarą wszystkich wydarzeń, ale swoje za uszami ma, nadal zresztą próbuje wpływać na cudze życia. Sama Malwina też nie jest skrajnie negatywną postacią – to stara, skrzywdzona kobieta, która naprawdę ma dobre intencje, choć może nie najlepiej zabiera się do pomagania. To są własnie te tytułowe dwa oblicza – nie chodzi tylko o nazwę domu, nie chodzi o pewną dwulicowość postaci a trudność w ocenie.

Dwa oblicza z całą pewnością są ciekawą i niejednoznaczną powieścią. Nieidealną, bo czasem coś zazgrzyta, jak choćby relacje Malwiny z młodymi kobietami, ale z pewnością dobrą i zasługująca na uwagę.

 

Agnieszka Bednarska, Dwa oblicza, Świdnica 2017.

Egzemplarz recenzencki od wydawnictwa Zaklęty Papier – dziękuję.