[Do zobaczenia] Luke Cage
7 lipca 2017Jak już zaczęłam oglądać seriale z serii The Defenders, to wypadałoby dokończyć i dlatego jakoś na początku czerwca obejrzałam Cage’a. Nie powiem, trochę mnie zaskoczył – jest inny niż Daredevil i Iron Fist.
Luke Cage trafił do więzienia, ponieważ ktoś go wrobił. Po pewnym czasie udało mu się z niego uciec. Ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości i żył spokojnie pod fałszywym nazwiskiem. Do czasu, aż jego bliskim zaczęła dziać się krzywda, której mógł zapobiec.
Cage nie jest klasycznym superbohaterem, który postanawia naprawiać świat, przywdziewa obcisłe gatki i pelerynkę. Właściwie nawet sam nie decyduje o tym, by stać się superbohaterem i jest to ostanie, na co ma ochotę. Zmuszają go okoliczności i przyjaciele, którzy proszą o pomoc i nie maja do kogo się zwrócić. Właśnie ta walka z samym sobą i otoczeniem o „pozostanie zwykłym człowiekiem” jest główną tematyką pierwszych odcinków serialu. Cage doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że superbohaterowie są zagrożeniem i uzurpują sobie większe prawa niż w istocie im przysługują. Skrzywdzony przez system sprawiedliwości, nie ma ochoty na wchodzenie mu po raz kolejny w drogę. Niesamowite jest to, że w Cage’u udało się całą dyskusję na temat superbohaterstwa przeprowadzić bez zbędnego patosu i powtarzania oklepanych regułek, jacy ważni i zarazem niebezpieczni są bohaterowie.
Zresztą patosu w serialu nie ma w ogóle. Nie może być, bo on zupełnie nie pasuje do postaci – to swojskie chłopy o zwyczajnych marzeniach i poglądach. Żadne wielkie cele i marzenia im nie w głowach, przeciwnie: chcą po prostu przeżyć swoje życie. Oczywiście, „ci źli” chcą czegoś więcej, ale to nie jest pragnienie władania całym światem. Wystarcza im dzielnica. Niestety, oznacza to, że w serialu jest mało tajemnic (zwłaszcza w stosunku do Daredevila i Iron Fista) i w gruncie rzeczy niewiele się dzieje. Nie jest nudno, ale nie ma co liczyć na zapierające dech w piersi zwroty akcji czy wyszukane intrygi (może poza jedną, ale powiedzenie o niej czegokolwiek będzie dużym spoilerem, więc milczę). Za to bardzo dużo jest scen walk – Luke bije się w zasadzie w każdym odcinku, najczęściej po kilka razy. Te sceny też nie są jakoś szczególnie wyszukane i widowiskowe – ot, zwykła bójka gdzie w ruch idą pięści, pięści i pięści. Nie jest to wadą – doskonale pasuje do postaci, która jak już wspomniałam jest swojskim chłopem. I jak taki myśli – prosto, logicznie, po prostu miodzio. W porównaniu z Daredevilem i Iron Fistem gość jest geniuszem.
Luke Cage to pierwszy serial z cyklu, który naprawdę dobrze mi się oglądało. Nie z zachwytem, nie przesadzajmy, ale przyjemnie. Bez zgrzytania zębami na idiotyczne zachowanie bohaterów, bez irytacji na brak logiki. To już coś, mam nadzieję, że Jessica Jones, która jest jeszcze przede mną, przynajmniej utrzyma poziom, jeśli nie zdoła go przebić.
Tytuł: Luke Cage
Rok produkcji: 2016
Liczba sezonów: 1
Liczba odcinków: 13
Co prawda przede mną jeszcze 3 ostatnie odcinki Luke'a Cage'a, ale bardzo mi si podoba. Jessicę Jones polecam – świetny pomysł, a co najważniejsze aktorka wcielająca się w tytułową bohaterkę idealnie pasuje do tej roli.
Już zaczęłam, na razie za mną tylko pierwszy odcinek, ale zapowiada się ciekawie.
Jeszcze nie miałam okazji obejrzeć tego serialu, ale tytuł zapisuję. 🙂
Bookendorfina
Miłego oglądania 😉
Dla mnie Luke był w zasadzie… obojętny. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, a na pewno liczyłam na świetny gansterski klimat, który okazał się nie aż tak wyraźny, jak bym tego chciała. Póki co najbardziej zachwyciła mnie Jessica (chociaż na początku nie mogłam się w ten serial wciągnąć) i pierwszy sezon Daredevila. Kreacje Kingpina i Killgrave'a wygrywają wszystko.
Po tej lawinie hejtu, która spadła na Iron Fista po premierze, boję się do niego zasiąść, ale chyba nie mam wyboru…
Pierwszy sezon "Daredevila" był jeszcze w miarę, dopiero przy drugim zaczęłam się wkurzać. "Iron Fist" nie jest taki zły 😉