[Do zobaczenia] Sherlock i upiorna panna młoda
14 września 2016Niektórzy z was zapewne już wiedzą, bo w różnych miejscach zdarzało mi się o tym pisać, uwielbiam serial Sherlock BBC i dlatego pełnometrażowy film był dla mnie gratką. Nie na tyle jednak, bym poszła na niego do kina – niestety, kiedy się obudziłam, biletów już nie było. W końcu jednak udało mi się obejrzeć Sherlocka i upiorną pannę młodą i… No cóż, czekam na serial.
Fabuła filmu skupia się na rozwikłaniu zagadki tajemniczego ducha, który morduje mężczyzn. Pojawiają się w tym kontekście nawiązania do Moriarty’ego, który podobnie jak morderca z wiktoriańskiej Anglii, wysyła wiadomość zza grobu.
Zaczęło się ciekawie, ale to by było na tyle. Rozwiązanie zagadki okazało się całkiem proste i nie wymagało kombinowania przez półtorej godziny filmu. Zwłaszcza, że takie kombinowanie po omacku zupełnie nie pasuje do Sherlocka (Benedict Cumberbatch) i widać to wyraźnie. Film stracił cały urok przez brak błyskotliwych przemówień i dedukcji głównego bohatera, który na dodatek został zepchnięty gdzieś na bok. Dużo bardziej wyrazistą postacią został Watson (Martin Freeman), ponieważ przynajmniej zachował swój charakter i coś robił, zamiast bez celu rzucać się po ekranie i siedzieć czekając bór wie na co.
Wszystkim aktorom jednak trzeba oddać sprawiedliwość – zwykle doskonale łączyli swoje normalne charaktery, znane już z serialu, z dziewiętnastowieczną obyczajowością oraz lekką przemianą wynikłą z… czegoś, czego spoilerować nie będę. Kombinacja w każdym razie wypadła bardzo interesująco, wiarygodnie i została świetnie zagrana.
Naprawdę podoba mi się to, jak twórcy rozwiązali nagłe przeniesienie akcji do czasu wiktoriańskich i w jaki sposób łączy się to z czasami współczesnymi. Rozwiązanie jest inteligentne i naprawdę w stylu Sherlocka. Na dodatek jest czymś nieoczekiwanym i nie do przewidzenia, tym samym będąc najmocniejszym elementem filmu.
Ogólnie całego Sherlocka i… odebrałam jako po prostu przypomnienie na zasadzie ojej, dawno nic nie było, przypomnijmy fanom o Sherlocku, rzućmy cokolwiek. Ten odcinek w zasadzie niczego nie wniósł, nie był szczególnie interesujący i trochę się zawiodłam. Mam nadzieję, że na kolejny sezon serialu będzie warto czekać i zaprezentuje wyższy poziom niż ten odcinek specjalny. Właściwie nic więcej nie mam do dodania – nijako wypada cały film o Sherlocku, nijako.
lubię Sherlocka, ale ten odcinek to była kompletna porażka, wyłączyłam w trakcie. pozdrawiam 🙂
Ja niedawno skończyłam oglądać Sherlocka i byłam pod ogromnym wrażeniem. Ten dodatek wciąż przede mną, ale na pewno go nadrobię. Nie będę się po prostu nastawiać na coś tak dobrego jak serial, a raczej potraktuję go jak taki deser do głównego dania 😀
Mam dokładnie takie samo zdanie o tym odcinku specjalnym, co Ty! Dość niedawno miałam okazję go zobaczyć, liczyłam na coś naprawdę godnego uwagi bo klimat zapowiadał się niezwykle dobrze, jednak gorzko się rozczarowałam.
Ostatnio kilka razy na BBC trafiłam na Sherlocka, więc obejrzałam i strasznie, ale strasznie nie lubię Benedicta, który wcielił się w rolę Holmesa. Nie znoszę tego aktora i nie mogę na niego patrzeć. Pewnie zaraz wszyscy mnie zlinczują.
Czy ten odcinek widziałam cały, to nie wiem. Dwa razy obejrzałam początek, ale niewiele pamiętam.
Pozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com