Nie doradzaj, nie ucz

3 sierpnia 2016 0 przez Aleksandra
Powinnaś zrobić to. Zrobić tamto. Zrobić tak, tak, a później tak. Jeżeli zrobisz to na pewno nie będzie dobrze, wiem, co mówię, bo jestem starszy i już to robiłem, musisz tak i tak. 

Podstaw sobie pod wszystkie tak, to, tamto rady, jakie ostatnio słyszałaś i te, których sama udzielałaś. Na pewno jakieś są, nawet jestem skłonna się założyć, że całkiem sporo. Jak się czujesz słuchając ich? I czy rzeczywiście chcesz posłuchać? Zrobić jak radzący radzi?
Ja czasami tak, ale tylko pod jednym warunkiem: chcę tej rady i coś może zmienić. Wiecie, jak usłyszę coś w stylu weź się Olka ogarnij, bo cały czas stawiasz ten przecinek źle, to okey. Może nie wiem, że źle, może nie zwracam uwagi, może nie pomyślałam, że przecinek i coś z nim trzeba zrobić. Problem w tym, że rady pojawiają się też przy ważnych decyzjach, kiedy ich nie chcę. Wybierając kierunek studiów, zaczynając lub rzucając pracę naprawdę wiem, co robię. Przemyślałam to, znam realia. Jeśli sobie tego życzę i jeśli cenię czyjeś zdanie, to może zapytam o nie. Może, może nie. Prawdopodobnie nie. Jeśli decyzja okaże się zła, to nie chcę mieć pretensji do kogoś, chociaż byłoby to bardzo wygodne.
Rozumiem troskę i chęć pomocy. One naprawdę są miłe, ale w granicach. Poza tym rada a próba narzucenia swojego zdania to różne sprawy. Dodanie ale i tak zrobisz jak zechcesz wcale nie oznacza rady, jest już narzucaniem zdania i atakiem. Tak jak powoływanie się na doświadczenie, wiek i dziwną wiedzę, która pochodzi chyba z gwiazda, bo innego wyjaśnienia nie ma. Deprecjonują osobę, do której są kierowane, to tak jakby ją wprost nazwać idiotą, bo nawet słuchać nie potrafi, jak się wprost mówi, co ma robić.

Lubię rady. Czasami. Kiedy ich potrzebuję, bo sama nie jestem pewna, co właściwe. Kiedy się waham. Boję się i chcę, żeby mnie utwierdzić w decyzji lub od niej odwieźć. Chociaż o to drugie trudno, decyzja podjęta, to zwykle decyzja zrealizowana. I przemyślana.
A Ty lubisz rady?