Do zobaczenia: Mroczne widmo, Atak klonów, Zemsta Sithów

26 lutego 2016 0 przez Aleksandra
Myślałam, że Gwiezdne wojny znają wszyscy, ale przed Przebudzeniem mocy chłopak mi uświadomił, że jednak nie – nie oglądał, trzeba było nadrobić przed premierą. Oglądaliśmy zgodnie z chronologią wydarzeń, więc i tak zrecenzuję. Zbiorowo po trzy, bo jednak sporo w recenzjach poszczególnych filmów musiałoby się powtórzyć.

W przypadku Gwiezdnych wojen zawsze widać, że jest jakiś motyw przewodni poza samą walką dobra ze złem. W przypadku tych trzech części postawiono na obronę demokracji. Bardzo ładnie to brzmi i rzeczywiście może trafić do widza. Jednak, fabularnie film nie jest nadzwyczajny. Polityka jest tajemnicza i na niej sporo wątków się opiera. Problem polega na tym, że jest tak tajemnicza, że w sumie niewiele o niej wiadomo – jest Amidala (Natalie Portman), później inna królowa, jest kanclerz. Wszyscy oni mają jakieś swoje cele, ale często albo rozmyte, albo słabo umotywowane.
Natomiast dobrze przedstawiona i umotywowana jest miłość Anakina (Hayden Christensen) i Amidali, mimo znaczącej różnicy wieku. Staje się w pewnym momencie najważniejszym wątkiem nowej (chyba powinnam już napisać „średniej”) trylogii. Wątek jest ładny i dość ciekawy, choć jakoś strasznie nie pasuje mi do Gwiezdnych wojen. W starych choć też był ważny, widać było, że nie najważniejszy. Tutaj nawet ta demokracja schodzi na drugi plan i chwilami staje się sztucznym frazesem powtarzanym dla zasady, bez szczególnej wagi i zrozumienia, co tak właściwie znaczy.
Za każdym razem fascynuje mnie to zaufanie Obi-Wana (Ewan McGregor) wobec Anakina. Mistrzowie Zakonu mówią, że coś z nim nie tak, sam Anakin też nie daje powodów, by mu ufać – zasady jakby go nie dotyczyły, rozkazy pomija, jeśli mu się nie podobają. Jeszcze to przekonanie o własnej cudowności… Dosłownie wszystko wbrew w zasadom Zakonu, ale jak przychodzi co do czego, to Kenobi go broni.
W tych częściach  najbardziej widać zachłyśnięcie się producentów możliwościami, jakie dają efekty specjalne. Widać je dosłownie na każdym kroku – w pięknie, komputerowo stworzonych miastach, fantastycznych pościgach i absolutnie cudownych walkach na miecze świetlne – w tych częściach było ich chyba najwięcej i za każdym razem zachwycały widowiskowością. No i użyciem mocy na taką skalę.
W tej trylogii brakuje mi muzyki. Stara trylogia wykorzystywała kilka utworów, które stały się naprawdę bardzo charakterystyczne i tworzyły klimat. Tutaj muzyka nie miała takiej siły, była tylko miłym dodatkiem.
Ponarzekałam troszeczkę, ale ta trylogia Gwiezdnych wojen jest naprawdę warta uwagi. Wyjaśnia wiele wątków ze starej, jest pięknie wykonana i naprawdę bardzo przyjemnie się ją ogląda. Po prostu wypada trochę bladziej od oryginału.
Premiera: 19.05.2005, 16.02.2002, 10.02.2012 (PL)
Reżyser: George Lucas
Scenariusz: George Lucas