[115] Cena odwagi

15 stycznia 2016 0 przez Aleksandra

Tatuaż z lilią jakiś czas temu uznałam za całkiem przyzwoitą książkę paranormal fantasty i trochę się dziwiłam, że w Polsce ma tak mały rozgłos. Miała parę wad, ale na tyle niewielkich, że nie denerwowały i sądziłam, że w kolejnych częściach zostaną naprawione. Tymczasem przy czytaniu Ceny odwagi zaczęłam się zastanawiać, czy to czasem nie parodia gatunku: to naprawdę niesamowite, jak bardzo książka potrafi irytować.

Zacznijmy od tego, że szanowną księżniczkę Antilię absolutnie wszyscy traktują jak idiotkę lub jak rozkapryszone dziecko. Służba podważa jej rozkazy i mówi, że „coś jej się chyba pomyliło” i się obraża, politycy odsyłają do pokoju jak grymaszące dziecko, bo coś im się nie podoba. Jakaś dyplomacja? Polityka? No skąd, po co?! Zdaje się, że tylko Antilia od czasu do czasu pomyśli o czymś takim jak swój lud – pozostali władcy myślą głównie o sobie. I swoich potrzebach, więc i negocjacje czasem są… Intymne. Absurdalne. Nie na miejscu. Naprawdę nie mam pojęcia, jak inaczej podsumować te z wampirami.

Logika kreacji świata? Dotąd jakaś była. Czasami dość schematyczna, ale ogólnie ciekawa i sensowna. Niestety, tym razem pojawił się kruczek, który mnie zafascynował. Bohaterowie muszą się dostać na pewna polanę na niebezpiecznej planecie, aby to zrobić muszą przejść przez niebezpieczny las. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, motyw, jakich w fantastyce wiele i które zwykle otwierają kilka możliwość ciekawego poprowadzenia fabuły. W tym przypadku najciekawsze było to, że portal otworzono przed lasem. A gdy już na polanę doszli, to jedna z towarzyszek księżniczki otwiera sobie powrotny prosto do domu. Nie żeby coś, ale nie mogli otworzyć portalu tak, by dostać się na tę polanę i oszczędzić czas, a przy tym nie ryzykować?

Przyznaję jednak, że w przypadku kreacji świata pojawia się – chyba jedyny – plus książki: historie o powstaniu planet lub o dawnych konfliktach na nich. Czerpią bardzo dużo ze znanych nam bajek i baśni. Do ich napisania Seno wykorzystała ogólną historię i motywy, uwspółcześniła je i trochę dostosowała do realiów książki. Wypadło to interesująco i naprawdę miło było je czytać.

O postaciach trochę już wspominałam, ale zasługują na więcej miejsca. Strażnicy Antilii, ci, których obowiązkiem jest oddać za nią życie są skrajnie rozkapryszeni i nie zachowują się jak na starych strażników przystało – halo, oni tylko mają ciała nastolatków! Nie są nimi! Strzegą księżniczki od jej narodzenia, a mój siedmioletni brat zachowuje się dojrzalej, jak czegoś mu się odmawia. Jedni się obrażają, inni po prostu opuszczają księżniczkę, bo „mają dość”, a jeszcze inni uważają, że powinni walczyć a nie pertraktować, bo żądanie wroga im się nie podoba. Im, prywatnie. Nie księżniczce (kto by się przejmował jej zdaniem), nie światu – przypominam, że istnienie wszechświata zależy od księżniczki i jej strażników. Fragmenty im poświęcone czyta się z rosnącą irytacją. Nie wiem, skąd to się wzięło, może po prostu Seno chciała, by mieli więcej luzu niż typowa straż w książkach, by czytelnik mógł się z nimi utożsamić, polubić ich. Jednak nie wyszło, oj nie wyszło.

Sama Antilia przeszła długą drogę i zaczęła się zachowywać w miarę odpowiedzialnie. Pozostaje dość ciekawie skonstruowaną postacią, do tego jej przedstawianie w powieści jest konsekwentne. Można zaobserwować ciekawą ewolucję tej postaci – od zwykłej dziewczyny do księżniczki, która rzeczywiście może sprawować władzę. Nadal jest trochę zagubiona, jednak to już się tak nie rzuca w oczy i dotyczy tylko kwestii osobistych – tu nie na wszystko ma wpływ, łatwo się zgubić, kiedy wszyscy do okola zachowują się tak dojrzale.

Nie podobała mi się Cena odwagi i nic na to nie poradzę. Zbyt wiele irytujących wstawek, zbyt głupoty postaci. I przesadzona ilość seksu, nawiązań do niego – gdyby chociaż miało to jakiś sens dałoby się przełknąć. A tak… Nie polecam.

Autor: Ewa Seno
Tytuł: Cena odwagi

Rok wydania: 2014
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 288

Antilia:
~  Tatuaż z lilią ~ Cena odwagi ~ Ścieżka ocalenia ~