Ad fontes

30 września 2015 0 przez Aleksandra
Rycerzy w fantastyce jest mnóstwo i chyba wszyscy wiedzą już, że Ci pozytywni – honorowi i podziwiani wywodzą się ze średniowiecznych pieśni rycerskich. Ich kluczowe cechy charakteru, zdolności regeneracyjne ciała i umiejętność walki w stanie, który nawet do oddychania się nie nadaje, a co dopiero do walki są identyczne jak w pieśniach. W Polsce takich cudownych wojaków zwano sarmatami i Jan Pasek też ładnie ich opisuje. Co jednak z tymi, którzy pojawiają się w parodiach?


Zwykle ładnie przerysowani, budzą rozbawienie i okresowe zgrzytanie zębów nad głupotą. W Polsce to też sarmaci. Ci sami, o których pisze Pasek, ale w innym, późniejszym i niezbyt pozytywnym wydaniu.

Zacznijmy od powodu zmiany podejścia do słynnych przodków – trzy rozbiory nie były pozytywnym wydarzeniem w historii kraju, a że ich źródła należy upatrywać w przeszłości, to i na przodków spadły konsekwencje. W okresie rozbiorów było też wielu szlachciców, którzy nie byli wykształceni, ale prezentowali podejście, ze wszystkimi wartościami, iście sarmackie. Na ich „cześć” zaczęły powstawać utwory piętnujące tak typowe dla sarmaty cechy – nadmierną dumę, przesadny, ksenofobię, patriotyzm oraz prostą, ludową mądrość – wszak sarmata lata z szabelką a nie księgą.

Kto i jak kpi z sarmaty? Zabłocki na przykład. W „Sarmatyzmie” przedstawia wszystkie cechy, z jakimi utożsamiono naszych dzielnych, ale niezbyt rozgarniętych szlachciców. I tak mamy Burzywoja –  młody szlachcic, który jest zbyt dumny, pojęcie honoru też ma dosyć dziwne, do tego (podobno) rozpustnik i pijak. Kiepski kandydat na męża, czego Guronos nie widzi – wszak Burzywój jest świetny w szabelce. Do tego mamy jeszcze wspomnianego Guronosa i jemu podobnego Żegotę – dwóch zgryźliwych starszych panów, którzy uważają się za najbardziej oświeconych w swoich domach. Tymczasem są zapamiętali i niezbyt rozumni.

Podobna kreacja jest w Bohomolcowym „Małżeństwie z kalendarza”, choć tu wykpiwane jest głównie przywiązanie do przesądów pod postacią „mądrego” kalendarza przodków oraz ksenofobia – łowca posagów i rozpustnik jest lepszym kandydatem na męża niż mężczyzna zza granicy, bo jest swój, Polak.

Oba utwory są komediami, a ich wartość humorystyczna (duża – to naprawdę dobre komedie!) polega częściowo na przerysowaniu wymienionych cech, co jest typowe też dla dzisiejszej kreacji utworów parodystycznych (lub uznanych za takie przez czytelników) związanych na przykład z fantastyką. Nie tylko w Polsce walczono z archetypem idealnego wojownika i rozdmuchaniem jego cech – wymienione komedie nie są w pełni autorskie, wzorowano je na francuskich i chciałoby się powiedzieć, że każda nadmiernie wyidealizowana postać jest tego typu parodią. Nie będzie to do końca prawdą – czasem to tylko autorska nieumiejętność kreacji bohaterów. Jednak jeśli zabieg jest celowy, to w książce spotykamy bohatera, który jest przekonany o własnej wspaniałości i genialności, choć wszyscy dookoła widzą, że jest przeciwnie – Guronos się kłania.

„Sarmatyzm” jest tutaj, a „Małżeństwo z kalendarza” tutaj.