[68] „Pan Lodowego Ogrodu IV”

16 maja 2015 0 przez Aleksandra
Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu IV
Autor: Jarosław Grzędowicz
Rok wydania: 2012
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Liczba stron: 880

Nie lubię kończyć serii, zwłaszcza tych dobrych. Ostatni tom, nawet jeśli jest perfekcyjny, zwykle pozostawia jakiś niedosyt – wszak jest ostatnim, czas na swego rodzaju pożegnanie. Nawet jeśli sięgnę po książkę lub serię po raz kolejny, to mogę tylko odkrywać te same postacie i wydarzenia po raz wtóry, nie dowiem się o nich więcej. Z tego powodu dość długo odkładałam czytanie czwartego tomu „Pana Lodowego Ogrodu”, a gdy już się za to zabrał, czytałam w tym samym czasie kilka innych książek. Czy niedosyt pozostał tylko przez pożegnanie? Nie do końca.

Pojawiała się wyraźna różnica miedzy rozdziałami pisanymi z perspektywy Filara i Vuko. Szczególnie wyraźne stało się to, że Kirenen opowiada z perspektywy czasu, już po zakończeniu wydarzeń opisanych w książce. Jego rozdziały były przez to mniej emocjonalne,  ale jednocześnie dominował w nich smutek i niepewność. Połączenie ich z nieco bardziej dynamicznymi i pełnymi kombinowania „co zrobić” fragmentami Drakkainena, wyraźnie osadzonymi „teraz” wypada bardzo dobrze i świetnie przedstawia nastroje w mieście. Niestety dynamizm akcji i tak był stosunkowo niewielki.Wynika to z tego, że w tym tomie zdecydowanie przeważały opisy i chwilami nieco przytłaczały – nawet szybko rozgrywające się wydarzenia przez to zwalniały. Były piękne, obrazowe, ale za dużo ich. Poza nadmiarem opisów pojawiały się wydarzenia zbędne – naprawdę można było część wyprawy Filara do ojczyzny pominąć, podobnie jak wiele innych opisów podróży – po prostu było tego za dużo.

W poprzednich tomach było mnóstwo wstawek odnoszących się do naszej kultury, Vuko był nią przesiąknięty. Tym razem było ich mniej, pojawiały się tylko, gdy Vuko naprawdę mocno się wkurzył, a to nie zdarzało się często lub gdy trzeba było jakiegoś ładnego symbolu czy pokazu siły – Fjollsfinn ma do tego dryg i wybiera bardzo znane sceny, po czym tworzy je z iście hollywoodzkim rozmachem. Nie powiem, w ten sposób powstały jedne z najlepszych opisów. Pokazało to również, z jaka łatwością jednostka mająca dość władzy i możliwości może manipulować innymi, zachęciło do zadania sobie kilku pytań.

Niestety Vuko w tym tomie ucierpiał. Silniejsze emocje u niego były bardzo rzadko spotykane, poza tym jego pomysły, strategie i możliwości jakie miał – stał się jeszcze wspanialszy niż w pierwszym tomie. Jest to zdecydowane obniżenie poziomu kreacji tego bohatera w stosunku do poprzednich tomów. Stał się mniej ludzki. Wychodzi na to, że narzekam na nadmiar opisów a zarazem ich niedobór – bo w zasadzie tak jest. Została zachwiana równowaga, co do tej pory nie miało miejsca, Grzędowicz poświęcił dużo uwagi niektórym aspektom, ale za to zaniedbał inne.

Ale zaraz wyjdzie na to, że tom mi się nie podobał. To nieprawda. Dalej jest perfekcyjnie dopracowany pod kątem fabuły – wszystkie wątki poznajdywały logiczne rozwiązanie. Były bardziej lub mniej rozwinięte, ale żaden nie został pominięty, nie pozostało też nic niezrozumiałego. Nie ma też żadnych niedomówień, a pytanie o dalsze losy jest tylko jedno i dotyczy Vuka – czy jeszcze kiedyś wróci do Midgaardu?

Trzeba również pochwalić research Grzędowicza – wykazał się naprawdę dużą wiedzą w całej serii, ale jeśli chodzi o sztuki wojenne, to w tym najbardziej. W niezwykły sposób przeniósł ziemskie możliwości prowadzenia wojen w czasach antyku średniowiecza na Midgaardzkie warunki. Wzmocnił je trochę niezwykłymi możliwościami typowymi dla tego świata i efekt końcowy był niezwykły. Sam opis walk o Lodowy Ogród również był jednym z najlepszych. Nie tylko w tej serii, ale ogólnie wszystkich jakie kiedykolwiek czytałam.

Samo zakończenie powieści jest perfekcyjne i po nim czytelnik zadaje sobie najwięcej pytań o własny, realny świat. O ludzi, ich postępowanie. Dopiero wtedy można było poznać głównych antagonistów, ich motywy i cele – są niesamowitym i dokładnym zobrazowaniem pewnych postaw i podejść do świata w naszej rzeczywistości.
„Pan Lodowego Ogrodu” to naprawdę dobra i godna polecenia tetralogia. Mimo pewnych wad, które pojawiały się po drodze warto się z nią zapoznać. W końcu na blisko 900 stronach jednego tomu ciężko uniknąć jakiś skaz, a te są naprawdę małe. Obawiam się, ze długo nie znajdę serii na tak wysokim poziomie, jaki zaprezentował Grzędowicz.
A Ty, co byś zrobił, gdybyś był Bogiem?

>*<
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Fantastykę
Proszę o komentarze 🙂