Spotkanie autorskie z Pilipiukiem

23 października 2014 0 przez Aleksandra
Salon funkcjonuje od maja,
a dziś byłam tam po raz pierwszy…
źródło
We wtorek dowiedziałam się, że 23. października w Salonie Literackim Aleph ma się odbyć spotkanie autorskie z Andrzejem Pilipiukiem. Chciałam iść, bo jak wiadomo, książki Pilipiuka lubię. Przyznam jednak, że miałam wtedy już pewne plany i do ostatniej chwili nie byłam pewna, czy zdążę. Na szczęście udało się, dotarłam nawet sporo przed czasem.
To w zasadzie jedno z pierwszych spotkań autorskich w jakich uczestniczyłam. Wszystkie poprzednie, na jakich byłam, odbywały się w czasie Pyrkonu. Jednym z nich, zresztą było spotkanie  z Pilipiukiem…
Podobało mi się. Tak w skrócie można opisać wrażenia z prawie dwugodzinnego spotkania. Pilipiuk opowiadał o swoich początkach pisarskich – nawiązywał do serii o Panu Samochodziku, której napisał kilka tomów, ciężkich czasach studenckich oraz pomysłach na życie, debiucie w interesujących okolicznościach – przez przypadek poznał pisarza, który mu pomógł. Pojawiło się też kilka rad dla początkujących pisarzy. Jedno z pierwszych pytań dotyczyło tego, czy chciałby zmienić coś w napisanych już opowiadaniach. I odpowiedź brzmiała nie. Jeśli coś poprawia,
Pomnik Wędrowycza.
Może niedługo będzie miał towarzysza Semena.

czegoś się uczy, to efekty tego można zobaczyć tylko w kolejnych książkach.Podoba mi się takie podejście, nie zamartwianie się, że „mogło być lepiej”, a pójście naprzód. Oczywiście nie zabrakło wspomnienia o innych pisarzach, również o Sapkowskim – Pilipiuk najwyraźniej strasznie lubi z niego kpić.

Plan zrobienia z Wędrowycza filmu został przez Pilipiuka potwierdzony… Ale autor stwierdził, że bardzo się zdziwi, jeśli w najbliższej przyszłości się pojawi. Przyczyna prosta – plan był już kilka razy, jak dotąd nie doszedł do skutku. Szkoda, fajnie byłoby zobaczyć Wędrowycza na ekranie. Na pewno byłby lepszy niż „Wiedźmin”. Za to pewne są nowe opowiadania o Wędrowyczu. Uchylono nam rąbka tajemnicy, ale ci… Nie będę zdradzać. Miejcie niespodziankę. Bo pomysły brzmią bardzo absurdalnie. Idealnie Wędrowyczowo.

Jedno muszę przyznać – wolę wielkie spotkania z masą ludzi, jak na Pyrkonie, niż takie małe jak w Aleph. Klimat jest inny, podejście do pisarza, ale też pisarza do czytelników inne. Wydaje się przyjaźniejsze, mniej oficjalne. No i ludzie są inni – nastawieni na to, żeby się dobrze bawić, radośni. Tutaj było trochę inaczej – większość przybyłych na spotkanie to ludzie dorośli, często w już starszym wieku (trochę mnie to zaskoczyło, myślałam, że targetem Pilipiuka jest młodzież). Po pracy, zmęczeni, poważni, pamiętający o kłopotach… No nie było mowy o luzie, jaki zapamiętałam ze spotkania w czasie konwentu. Nie było tylu pytań od publiczności. Nie było takie interakcji… A szkoda. Spotkanie na pewno było miło spędzonym czasem, trochę się dowiedziałam o Pilipiuku, jego planowanej twórczości i tak dalej, ale do zachwytu mi niestety daleko.