[33] Zabicie inteligencji – „Sezon burz”

26 lipca 2014 0 przez Aleksandra
Tytuł: Wiedźmin: Sezon burz
Autor: Andrzej Sapkowski
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo:  SuperNowa
Liczba stron: 404

„Sezon burz” jest najnowszym tomem opowieści o Wiedźminie. Dość nieoczekiwanym, ponieważ od wydania „Pani Jeziora” minęło wiele lat i Sapkowski nie zamierzał wracać do tego uniwersum, ale szumnie promowanym w mediach tuż przed premierą. Czy będzie ostatnim nie wiadomo, ponieważ autor nie chce udzielić odpowiedzi na to pytanie.

Akcja powieści rozpoczyna się jakiś czas po wydarzeniach opisanych w „Ostatnim życzeniu”, choć fragmenty odnoszą się już do czasów na długo po zakończeniu sagi. Wiedźmin Geralt dociera do Kerack „załatwić pewną sprawę” i  ma nadzieję szybko się stamtąd wydostać, ponieważ miasto ani trochę mu się nie podoba. Niestety, zostaje oskarżony o defraudację pieniędzy, zostają mu ukradzione miecze, a co za tym idzie, nie może miasta zbyt szybko opuścić.

Schody w odbieraniu treści zaczynają się już na początku – czytelnik nie dowiaduje się, po co Geralt do Kerack się udał. Jedynym sensownym wyjaśnieniem jest to, że chciał pójść do słynnej restauracji, ale jakoś to do niego nie pasuje. Pojawił się wątek z demonami przyzywanymi w zamku Rissberg przez jednego z tamtejszych czarodziejów. Całkiem miło się go czytało, był interesujący. Ale zakończenie było zwyczajne. Prosta rąbanka, bez polotu, bez finezji, bez jakiegokolwiek przesłania i sensu. Nawet niekoniecznie musiało do niej dojść, zdaje się, że ludzie zamordowani przez „demona” i jego wywołujący nie specjalnie Geralta obchodzili. Sama intryga z mieczami jest naciągana. Ciężko uwierzyć, że skradziono miecze, legendarne miecze, wiedźmina dla zysku. Złodziej musiałby być skrajnym debilem narażając się na zemstę pogardzanego mutanta. To, do kogo i w jaki sposób miecze trafiły, nim Geralt je odzyska,ł też nie jest do końca sensowne. Skąd rzeczona osoba się o nich dowiedziała nie wiadomo.

Wiedźmin wiedźminem nie jest, charakter stracił całkowicie. Geralt w początkowych częściach miał trochę

sezon burz obwoluta
Masz pierwsze wydanie serii o Wiedźminie,
więc nowa okładka nie pasuje na półce? No problem.
źródło

buńczuczny charakter, później robił się z niego romantyczny bohater w stylu „jaki ja biedny, straciłem wszystko, nie będę nikogo narażał, jestem taki biedny, pogardzany mutant ze mnie, jestem biedny, idźcie sobie wszyscy”. W „Sezonie burz” jest nijaki. Parę razy obudziła się w nim słynna moralność, ale to były przebłyski. I nie przeszkodziły mu dać w długą za mieczami, zostawiając seryjnego mordercę, sadystę na wolności. Bo mu wstyd przed kolegami, że miecze zostały ukradzione. I pewnie, można rzucić jedną dziewczynę dla drugiej, drugą dla trzeciej. I z tą trzecią przespać się tego samego dnia, co zerwało się z drugą. Yennefer? Miłość? Jaka miłość?! Tylko na samym końcu ją widać. Wiedźmin stracił również cały intelekt, pozwalając wszystkim sobą pomiatać, wykorzystywać, wprowadzać w najgłupsze pułapki.

„Sezon burz” ma też parę plusów, były dobre momenty. Podróż statkiem do Nilfgaardu była dobrze opisana i stanowiła jeden z najbardziej klimatycznych fragmentów. Nowe postacie były dobrze wykreowane – Pinety, Koral, Addario Bach czy rodzina wilkołaków, to tylko przykłady. Niemal każda postać wprowadzana na karty powieści była swoistym indywiduum. Język Sapkowskiego, po nieco kulawym początku, nie zmienił się. Dalej pełno chędożenia, stylizacji i na wskroś współczesnych zwrotów. Tym fani twórczości na pewno się nie zawiodą.

„Sezon burz” jest książką, która bardzo zawodzi nadzieje i w żaden sposób nie pasuje do wizerunku Sapkowskiego jako dobrego, czasem uważanego za genialnego, pisarza. Czy warto przeczytać? Jeżeli chce się znać kompletną historię Geralta, to tak. W innym wypadku można sobie darować.

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykęPrzeczytam tyle, ile mam wzrostu.