[32] Miłość – „Serce w płomieniach”

23 lipca 2014 0 przez Aleksandra

Tytuł: Kroniki krwi: Serce w płomieniach

Autor: Richelle Mead 
Rok wydania: 2014

Wydawnictwo: Nasza księgarnia

Liczba stron: 416

„Serce w płomieniach”, to czwarty tom serii „Kroniki krwi”. Opowieść osadzona jest w realiach znanych już z „Akademii Wampirów” i pojawia się w niej większość postaci, które odgrywały kluczową rolę w „Akademii”. Podstawą fabuły jest ochrona księżniczki Dragomir przed przeciwnikami panowania jej siostry. W tym celu Jill, w tajemnicy przed opinią publiczną, została wysłana w towarzystwie dwóch dampirów, moroja i alchemiczki do szkoły Amberwood, gdzie miała być bezpieczna. Główny wątek został nieco zepchnięty na bok, a dominujące znaczenie mają wątki związane z alchemikami i główną bohaterką Sydney Sage. W tym tomie do grupy w Amberwood dołączyły nowe postacie, komplikując życie Sydney. Pierwszą z nich jest Neil, dodatkowy strażnik oraz nowa alchemiczka, siostra Sydney, Zoe.

Ten tom skupia się w zasadzie na rozwijaniu relacji Sydney i Adriana oraz na próbowaniu utrzymania poczynań Sydney w tajemnicy przed otoczeniem. Dziewczyna dalej spiskuje przeciw swojej organizacji, dalej zajmuje się magią, choć staje się to coraz trudniejsze przez Zoe. W „Sercu w płomieniach” zabrakło trochę ważniejszych, przyspieszających bicie serca wydarzeń – było ich tylko kilka, z czego większość stanowiła zakończenie książki. „Serce w płomieniach” to już niemal zwykły romans. Nawet pani T. została wyswatana. W dość ciekawy sposób, ale jednak. Cały czas autorka przypomina nam, że Sydney jest w niebezpieczeństwie, że balansuje na granicy, że może łatwo wpaść i tak dalej, i tym podobne. Na początku tworzy to klimat, pomaga zrozumieć relacje na linii Adrian-Sydney, niestety w pewnym momencie robi się irytujące.Mead trochę zawiodła w kwestii kreowania postaci. Stare, znane już z poprzednich części i „Akademii” dalej są dobrze i konsekwentnie prowadzone, jednak Neil i Zoe są zbyt typowi, nie mają zbyt wielu własnych cech charakteru. Zoe to klasyczna alchemiczka, która przede wszystkim stawia obowiązek, przez większość czasu obnosi się ze swoją niechęcią wobec morojów i przerażeniem, które powoduje ich bliskość. Przebłyski własnego charakteru są bardzo nieliczne i w zasadzie ograniczają się do wściekłości na brak czasu Sydney, ewentualnie na rozwód rodziców. Neil za to jest typowym, obowiązkowym strażnikiem, który zrobi wszystko dla dobra morojów. Wątek miłosny dodaje mu trochę innego charakteru, niestety, znów powiewa nadmierną ilością miłości w „Sercu w płomieniach”… Niby  nie powinno to dziwić w związku z tytułem, ale Mead przyzwyczaiła czytelników do czegoś trochę innego.W tym tomie pojawiło się w końcu małe rozwinięcie wątku walki ze strzygami. Nie są to wprawdzie planowane w „Akademii” bezpośrednie ataki na strzygi, w każdym razie nie do końca, ale jednak – jakaś strzyga się pojawiła i wydaje mi się, że wszystko zmierza w kierunku otwartego zwalczania złych wampirów. Może Lissa w końcu przeforsuje jakąś ustawę, albo coś…

„Serce w płomieniach” nie zachwyca. Jest spowolnieniem akcji, która w kolejnym tomie z całą pewnością zostanie bardzo rozwinięta, o czym świadczy zakończenie i parę zdań rozmowy Lissy i Adriana. Samo zakończenie, choć bardzo interesujące, wprowadza dwa rodzaje niepokoju. Pierwszy o bohaterów, drugi o jakość kolejnego tomu. Przez ostatnie strony Adrian rozpacza tak bardzo, że chwilami przypomina Bellę Swan i staje się to groteskowe, nieprzyjemne. Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnym tomie ogranie się.

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykęPrzeczytam tyle, ile mam wzrostu.