[22] Między przewidywalnością a innością – „Najdalszy brzeg”

3 maja 2014 0 przez Aleksandra
Recenzja bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykęPrzeczytam tyle, ile mam wzrostu.

Tytuł: Ziemiomorze: Najdalszy brzeg
Tytuł oryginału: The Farthest Shore. Earthsea
Autor:  Ursula Kroeber Le Guin
Rok wydania: 2007
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 260
„Najdalszy brzeg” to trzeci tom cyklu „Ziemiomorze”. Ged, którego tu spotykamy, jest już Arcymagiem i zaniepokojony donosami o zaniku magii na świecie wyrusza w kolejną podróż. Jego celem jest odkrycie, co dzieje się z ludźmi, którzy dotąd władali mocą i dlaczego zapominają słowa Mowy Tworzenia. Towarzyszy mu młody książę, Arren. W tej części poznajemy nowe kultury żyjące w Ziemiomorzu, nowe postacie. I smoki w nieco innym, sympatyczniejszym, ale równie niebezpiecznym, wydaniu.
„Najdalszy brzeg” nie jest już w pełni opowieścią o dojrzewaniu. Owszem, motyw istnieje w przypadku postaci księcia, jednakże wszystko dominuje śmierć. Pogodzenie się z nią lub nie, walka o wieczne życie i w końcu przyznanie, że śmierć istnieć musi. Jest nieodłącznym fragmentem życia. Morał, z którego późniejsza fantastyka czerpie garściami.

Miłą odmianą w tym tomie są opisy uczuć bohaterów. Emocjami, które pojawiają się nie są jedynie strach, ból i gniew. Pojawia się podziw i pełne poświęcenie dla drugiego człowieka. Oddanie i lojalność. To wartości, które nie były nadmiernie akcentowane w „Czarnoksiężniku z Archipelagu” bądź „Grobowcach Atuanu”. Ma to wpływ na klimat powieści – staje się mniej mroczny i tajemniczy.

W całej serii „Ziemiomorze” jest dużo spojlerów do kolejnych wydarzeń. Już na początku „Czarnoksiężnika” wiedzieliśmy, że Ged zostanie Arcymagiem. Później też sporo wydarzeń Le Guin wyjawiła nim do nich doszło. Jest to nieco denerwujące, ponieważ brakuje elementu

zaskoczenia, fabuła staje się przewidywalna. I tak pierwszy sygnał zakończenia opowieści pojawił się już na pierwszych stronach, a nie był jedynym. Zasadniczo samo zakończenie też nie jest do końca zrozumiałe – przez wieki poszukuje się króla, a tu nagle czarnoksiężnik klęka przed młodym mężczyzną i mamy władcę? Trochę naciągane.

Baśniowość „Ziemiomorza” wciąż istnieje. Sposób prowadzenia narracji dalej jest bajkowy i czytelnik ma wrażenie, że słucha opowieści przy ognisku, a nie czyta książkę. Cykl jednak zaczyna nudzić. Powolna akcja, dużo mądrości i fragmentów zachęcających do myślenia, to jednak nie jest wszystko, czym książka powinna się charakteryzować. Z drugiej strony, jest tak inna niż popularna obecnie literatura, że na pewno warto po nią sięgnąć.

Ocena: 4,5/6
Recenzja ukazała się również na Webook.pl